W „święta roczne”, gdy akurat nie podejmuję gości albo nie jestem zaproszony do biesiadnego stołu, nadrabiam zaległości w lekturze prasy. W trakcie ubiegłorocznej prasówki zauważyłem wysyp tekstów wykazujących pogańskie korzenie wielu chrześcijańskich świąt i tradycji, co zresztą nie może dziwić, gdyż nie ma kultury, która nie czerpałaby z dorobku innych kultur. Podobnie jest z chrześcijaństwem, które wzrastając na duchowych „drożdżach” świata żydowskiego i rzymskiego, „ochrzciło” dziesiątki pogańskich praktyk i świąt.
Pośród mnogości tekstów opisujących owe transformacje i adaptacje moją uwagę zwróciły te, których autorzy odmawiali nie-chrześcijanom prawa do uczestniczenia w Wigilii oraz świętowania Bożego Narodzenia jako tradycji mentalnie im z gruntu obcej. Takie przemyślenia nie dziwiły, gdy podpisywali się pod nimi autorzy związani z tzw. nurtem konserwatywnym, ale powodowały zdumienie, gdy orędownikami hasła „Nie-katolicy precz od naszych świąt!” okazywali się redaktorzy wydawnictw odległych od religijnego populizmu.