„Oddam w dobre ręce” - na tej treści ogłoszenia reaguje wielu ludzi. Niestety, nie zawsze oznacza to poprawę losu zwierzęcia. – Tą historią chcę przestrzec wszystkich. Sprawdzajcie, do jakiego domu, do jakich ludzi idzie kot lub pies – apeluje siedlczanka. Roczny kocur długo czekał na adopcję.
– Urodziła go moja kotka. Był z nami rok, bo bardzo długo nie mógł się nauczyć korzystania z kuwety. Dopiero gdy miałam pewność, że zachowuje czystość w mieszkaniu, dałam ogłoszenie w internecie o kotku, którego oddam w dobre ręce – wyjaśnia kobieta.
Na ogłoszenie odpowiedziała pani z Siedlec. Przyjechała po kota z dziewczynką, nie miały ze sobą żadnego transporterka, aby go przewieźć.
A KLATKA?
– Pożyczyłam im naszą klatkę do transportu. Mąż się zdziwił: nie masz adresu, tylko telefon do kontaktu, i dajesz im klatkę? A ja nawet nie pomyślałam, że mogą mi jej nie oddać.
Nieufność męża okazała się uzasadniona. [...]
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 20.
Mariola Zaczyńska
Zostało Ci do przeczytania 78% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 20/2014:
najstarsze
najnowsze
popularne