Oficjalnie nikt nie kwestionuje tego, że pieniądze panu Mariuszowi się należą. Przełożeni chcieli jednak, żeby przedstawił on wyliczenie należnej kwoty. Tyle że dokumenty potrzebne do tych wyliczeń znajdują się w komendzie.
Oficjalnie nikt nie kwestionuje tego, że pieniądze panu Mariuszowi się należą. Przełożeni chcieli jednak, żeby przedstawił on wyliczenie należnej kwoty. Tyle że dokumenty potrzebne do tych wyliczeń znajdują się w komendzie.
Sprawa oparła się już o garwolińską prokuraturę i sąd. Pan Mariusz w garwolińskiej komendzie policji pracował od 2009 do 2012 roku. W tym czasie był czterokrotnie delegowany do pracy w posterunkach policji w Wildze, Sobolewie i Łaskarzewie. Były to delegacje trwające nawet pół roku. Wszystko odbywało się na podstawie pisemnych rozkazów komendantów: Marka Świszcza i Klemensa Serzysko. W 2012 roku policjant. przeniósł się do pracy w komendzie w jednym sąsiednich powiatów. – I wtedy się dowiedziałem, że za czas delegacji należą mi się diety i zwrot kosztów dojazdu od miejsca stałego pełnienia służb, czyli komendy w Garwolinie, do posterunku, do którego zostałem delegowany – mówi policjant. – Wystąpiłem więc z odpowiednim wnioskiem do komendanta Serzysko. Dostałem odpowiedź, że pieniądze mi się należą.
Dwa tygodnie później policjant otrzymał wezwanie do przedstawienia dokumentów, na podstawie których komenda miałaby wypłacić pieniądze. – A te dokumenty znajdują się w komendzie – mówi pan Mariusz. – Przecież oni tam mają wszystkie dane łącznie z godzinami, w jakich pełniłem służbę. Nie chcieli mi jednak wypłacić pieniędzy. [...]
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 33.
najstarsze
najnowsze
popularne