Kowal własnego losu

Siedlce

Tomasz Markiewicz 2015-04-13 13:09:08 liczba odsłon: 8369
Artur Kozłowski (fot. arch.)

Artur Kozłowski (fot. arch.)

Wejście na sportowy szczyt zajęło mu 27 lat. Teraz sięga po najwyższe trofea w amatorskiej kulturystyce. Po drodze były więzienie, łzy, ból, cierpienie oraz ciężka choroba. Niejeden człowiek o słabym charakterze i słabej wierze by się poddał. Artur Kozłowski budował swój sukces z kamieni, którymi w niego rzucano.

 „Koza” był nastolatkiem wątłej budowy: 47 kg wagi, 172 cm wzrostu. Zbyt słabym, aby rywalizować z rówieśnikami w ulicznych bójkach.

– Często wracałem do domu „na tarczy”, z rozbitą twarzą i nie tylko – wspomina. Wychowywał się na Pułaskiego w Siedlcach, gdzie trzeba było mieć twarde i szybkie pięści.

Jako 15-latek zaczął trenować karate kyokushin, a potem podnoszenie ciężarów. – Ledwo utrzymywałem się na nogach, wyciskając gryf o masie 20 kg. I te ironiczne docinki starszych kolegów, że zanim sięgnę po sztangę, najpierw powinienem ćwiczyć z kijem od szczotki... – opowiada o pierwszych doświadczeniach z siłownią.

Zaciskał zęby i ćwiczył dalej. – Chciałem udowodnić, że ten słabeusz i cienias będzie kiedyś sportowcem i przykładem do naśladowania dla innych – mówi.

Po kontuzji kolana, miał wtedy 18 lat, przerzucił się na kulturystykę. I wtedy przyszły pierwsze sportowe sukcesy. W 1992 i 1993 roku trzykrotnie stanął na podium Pucharu Polski. – Było coraz mniej chętnych, aby stanąć ze mną do rywalizacji ulicznej na gołe ręce, a i ja miałem coraz mniejszą ochotę na demonstrowanie swojej kondycji poza siłownią – przekonuje.

Ale życie bywa przewrotne. W 1997 roku napisało Arturowi inny, dramatyczny scenariusz.

POSTAWILI NA MNIE KRZYŻYK

– Zostałem wplątany w coś, w czym nie miałem najmniejszego udziału: bójkę ze skutkiem śmiertelnym w jednej z dyskotek pod Siedlcami. Byłem niewinny, miałem niepodważalne alibi, a mimo to spotkałem się z kompletną obojętnością i niezrozumieniem ze strony wymiaru sprawiedliwości. Nikt nie chciał poznać prawdy – mówi.

To jego wersja zdarzeń. Sąd uważał inaczej i skazał Artura na karę pozbawienia wolności. Po tym ciosie długo nie mógł się podnieść. Pod wpływem silnego stresu ujawniła się ciężka w skutkach choroba genetyczna: poliglobulia – nadkrwistość zwana czerwienicą prawdziwą. W ciągu zaledwie kilku miesięcy z dobrze zbudowanego 100-kilogramowego faceta stał się wrakiem człowieka. Niektórym brakowało odwagi, żeby powiedzieć wprost, więc szeptali po kątach, że „Koza” wygląda jak żywy trup. Pół roku od rozpoznania choroby ważył mniej więcej 60 kg.

– Bywały dni, że nie miałem siły rano wstać i iść do pracy, ale były marzenia i walczyłem o nie każdego dnia. Miałem już dwójkę dzieci i dla nich pragnąłem wygrać tę walkę życia – odświeża bolesne chwile.

Po długiej kuracji wygrał z chorobą, ale nikt nie wierzył w jego powrót do wyczynowego sportu. – Postawili na mnie krzyżyk. Nikt oprócz żony nie widział moich łez, bólu i cierpienia, przez które przechodziłem – mówi. Któregoś poranka, kiedy popatrzył w lustro, uzmysławiając sobie zmiany w wyglądzie i upływ czasu, zaczął prowadzić ze sobą wewnętrzny dialog. „Chcesz spełnić marzenia, chłopie? Kiedy, jeśli nie teraz? Kiedy chcesz pokazać swoją wartość i udowodnić innym, a przede wszystkim sobie, ile jesteś wart?”

ZŁOTO, SREBRO, BRUKSELA, NEAPOL

To był przełom. 

Zostało Ci do przeczytania 57% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 13/2015:

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.