Łemkowszczyzna - utracona pamięć

Siedlce

0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 30997

Cerkiew grekokatolicka w Króliku Wołoskim pod wezwaniem Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja, fot. z kadru filmu Ana

Katolicy mają Jasnągórę, prawosławni - Świętą Górę Grabarkę, a będący prawosławnymi lub grekokatolikami Łemkowie - Świętą Górę Jawor - miejsce cudownych objawień Matki Bożej i spotkań Łemków z: Polski, Ukrainy i… USA. Tak, tak, chociaż być może trudno w to uwierzyć - potomkowie Łemków, w tym np. zmarły w 1987 r. Andy Warchol - syn imigrantów z klasy robotniczej z wioski Miková na północy Słowacji - dotarli aż do Stanów Zjednoczonych.

Łemkowszczyzna rozciągała się na obszarze Beskidu Niskiego i fragmentów Beskidu Sądeckiego, zahaczając o część Bieszczad. Nierozstrzygnięta pozostaje kwestia pochodzenia Łemków i ich przybycia na tereny dzisiejszej Łemkowszczyzny. Istnieją trzy najpoważniejsze hipotezy: pierwsza łączy Łemków z osadnictwem ruskim w Karpatach, druga utrzymuje, że kultura łemkowska jest pozostałością po XIV-XVI-wiecznym osadnictwie wołoskim. Wg trzeciej Łemkowie są potomkami Białych Chorwatów.
Założycielami Zyndranowej - dziś malutkiej wsi, dawniej uważanej za stolicę wschodniej Łemkowszczyzny, byli wg legendy jeńcy, pojmani pod Grunwaldem przez Zyndrama z Maszkowic.

Tragedia przesiedleń, która dotknęła Łemków w latach 1944-7, spowodowała, że łemkowskie wsie przestały istnieć. Na pewien czas zniknął stąd łemkowski język, po drogach przestały jeździć drewniane wozy Łemków. 

Pierwsza fala przesiedleń przyszła jeszcze przed akcją „Wisła”: w ramach umowy ze Związkiem Radzieckim o wymianie mieszkańców na Ukrainę przeniosło się - dobrowolnie lub z nakazu - około 70 tys. mieszkańców Łemkowszczyzny. Dobrowolne wyjazdy skończyły się szybko, już w połowie 1945 r.
Skoro Łemkowie przestali wyjeżdżać z własnej woli, zastosowano wobec nich przymus. Wiosną 1947 r. ruszyła operacja wysiedleńcza „Wisła”. Wysiedlenia, przeprowadzone w ramach akcji „Wisła” bolą do dziś. To jedna z ran, które zaleczyć najtrudniej. Wysiedleni Łemkowie rozproszyli się po Polsce.

Jak to się stało, że 2 października zagościli w Domu Pracy Twórczej „Reymontówka” w Chlewiskach?
- Jesteśmy wszędzie - zaznaczył podczas spotkania z kulturą łemkowską, zatytułowanego "Łemkowszczyzna - utracona pamięć" Damian Trochanowski z Krynicy-Zdroju - syn dyrygenta cerkiewnego i poety łemkowskiego, Petera Murianki 
(pseudonim Piotra Trochanowskiego), brat równie jak on utalentowanych muzycznie, grających łemkowski folk: Igora, Andryja i Julii

Dawny strój łemkowski był prosty. Koszulę z lnu nosiło się włożoną w spodnie. W zależności od pory roku mężczyźni zakładali albo białe spodnie letnie, albo zimowe - wełniane, również białe albo brązowe. Niebieska kamizelka nakładana na koszulę nazywana była lajbikiem. Nakryciem głowy był czarny filcowy kapelusz. Odzienie wierzchnie w zimne dni stanowiła czuha, czyli sukienny płaszcz sięgający łydek, z charakterystycznym dużym kołnierzem, ozdobionym frędzlami. W użyciu były też huńki - kurtki, zwykle brązowe, długie za uda.

Kobiecy strój składał się z lnianej koszuli z przednim zapięciem i spódnicy z zapaską. Na wierzch zakładało się gorset z aksamitu, najczęściej czarny lub w odcieniu niebieskim; ramiona przykryte były chustą dość dużych rozmiarów

- Bardzo państwa proszę, żebyście nie kojarzyli Łemków wyłącznie z tym, co było. Byliśmy, jesteśmy i będziemy - dodał.
Damian na co dzień jest członkiem . W „Reymontówce” po raz pierwszy wystąpił z Łemkami z Gorlic. Zagrał na kontrabasie, akordeonie i oczywiście zaśpiewał. W przerwach między kolejnymi piosenkami opowiedział pokrótce o Łemkach, ich piosenkach oraz zwyczajach weselnych.

- Słuchając dziś nas pewnie państwo myślicie, że Łemkowie śpiewają tylko o miłości. Tymczasem my śpiewamy i o miłości, i o piciu, i o wojnie - zażartował Paweł Małecki, który zagrał w "Reymontówce" na sopiłce i akordeonie obok swojego ojca - cymbalisty Andrzeja - kierującego występującą w Chlewiskach grupą "Łemkowskiego".

Oprócz nich w zespole z Gorlic zagrali: na kontrabasie Wasyl Adamiak i… bezkonkurencyjna zarówno jako skrzypaczka, jak i wokalistka, Ukrainka Zuzanna Jara – córka prodiakona oraz teolożki, muzykolożki, kompozytorki i dyrygentki chóru cerkiewnego „IRMOS” Prawosławnej Diecezji Przemysko-Nowosądeckiej, Marianny Jary, współpracująca z Ustrzyckim Teatrem Parra i łemkowskim zespołem Serencza.

Słowo „łem” można tłumaczyć jako: tylko, lecz - od niego wywodzi nazwę łemków wydany w 1884 r. Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich.
Nazwa łemko nie jest dawna; niegdyś mieszkańcy tych ziem sami siebie nazywali Rusnakami bądź Rusinami. Górale z Beskidu Niskiego nazywali Łemkami słowackich sąsiadów - nazwa ta pierwotnie była więc przezwiskiem. Z czasem beskidzcy Rusini przyjęli ją za nazwę swojego rodu. Nazwa Łemkowie zaczęła być powszechnie używana w okresie międzywojennym, który był dla mieszkańców Łemkowszczyzny okresem aktywnej działalności politycznej i narodowej.
Od 1983 r. w Zdyni jest organizowana Watra - łemkowski festiwal kulturalny. Od 2001 r. języka łemkowskiego można się uczyć na Akademii Pedagogicznej w Krakowie. 

- Dzisiejszy wieczór w „Reymontówce” zawdzięczamy temu, że spotkało się dwóch Zbyszków – Zbyszek Kapuścik i Zbyszek Piwoński – powiedziała z kolei Ewa Talacha prezeska siedleckiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Brama”, które zorganizowało wieczór kultury łemkowskiej w Chlewiskach.
Przyznała  też, że jako organizator spotkania „Brama” złożyła większość prac przygotowawczych na ręce dyrektora „Reymontówki”, Marka Błaszczyka i pracującej z nim Beaty Zdrodowskiej. Obiecała, że następnym razem przy wieszaniu prac będzie można bardziej liczyć na jej Stowarzyszenie. 

Zbigniew Kapuścik jest jednym z członków zarządu Stowarzyszenia Królik Wołoski, założonego w celu odrestaurowania zabytkowej cerkwi greckokatolickiej w Króliku Wołoskim i powołania tam Muzeum Sztuki Sakralnej Beskidu Niskiego.
Cerkiew grekokatolicka w Króliku Wołoskim pod rzadko spotykanym wezwaniem Przeniesienia Relikwii św. Mikołaja
została zbudowana w 1843 roku. Jej dzisiejszy stan techniczny – przygnębiająca ruina – jest efektem gospodarowania Państwowego Gospodarstwa Rolnego ze Szklar, które zamieniło świątynię na magazyn. Do dziś w dobrym stanie zachowały się mury i większość powierzchni dachu.

Wieczór łemkowski w „Reymontówce” rozpoczął się filmem dokumentalnym o tej cerkwi. Ujęcia będącej w opłakanym stanie cerkwi wołającej o pomoc cerkwi kontrastowały tu z dobrze znanym i lubianym głosem lektorki, Krystyny Czubówny, która czytała poetycki tekst, przybliżający dzieje tej świątyni. Na zakończenie filmu pojawiły się dane adresowe i numer konta Stowarzyszenia Królik Wołoski.

Kolejną z atrakcji wieczoru łemkowskiego w „Reymontówce” były wystawy malarstwa Andrzeja Kijowskiego oraz ikon Joanny Dumy.
Urodzony w Sanoku malarz jest absolwentem Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Lublinie. Studia na Wydziale Pedagogicznym ukończył na cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego. Zajmuje się malarstwem sztalugowym (olej, akwarela) i sporadycznie rzeźbą. „W malarstwie interesuje mnie prawie wyłącznie pejzaż nieskażony działalnością człowieka,
w rzeźbie postać ludzka. Fascynują mnie Bieszczady, których różne zakątki staram się pokazać w swoim malarstwie
” – napisał na swojej stronie internetowej
.

- Maluję tak jak maluję. Jestem dinozaurem wśród plenerowiczów, z którymi jeżdżę na plenery, gdyż nie widzę potrzeby zmieniania widzianej rzeczywistości – powiedział pan Andrzej, prywatnie mąż Joanny Dumy, która mimo iż nie przyjechała do „Reymontówki”, święciła tu prawdziwe triumfy.

O ile jej przypominające malarstwo witrażowe batiki urzekły nie jednego, o tyle napisane przez nią ikony sprzedały się niemalże na pniu. Cieszyły się tak dużym zainteresowaniem, że po piątkowym spotkaniu na planowanej wstępnie do końca października wystawie zostało 5 czy 6 jej prac.
Osoby, które nie były 2 października w „Reymontówce” lub które nie zdążyły kupić ikon zachęcam do odwiedzenia strony internetowej Stowarzyszenia Wspierania Inicjatyw Lokalnych Komańczy „Wilk”.
Oprócz informacji o pani Joannie (ukończyła Małopolski Uniwersytet Ludowy o profilu rękodzieło-artystyczne oraz Instytut Sztuki na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Zajmuje się malarstwem sztalugowym, pisaniem ikon, batikiem oraz innymi technikami rękodzielniczymi. Prowadzi warsztaty w ramach różnych projektów dla dorosłych i dzieci z batiku, plastyki obrzędowej, malarstwa na szkle, masy solnej, makramy) zamieszczono tu również niektóre z jej prac. 

Gdy dobiegły końca transakcje obrazowe, Marek Błaszczyk zaprosił licznie przybyłych do Chlewisk gości na pierogi łemkowskie. My tymczasem podajemy „przepis” na kiesełycię – tradycyjną łemkowską zupę na zakwasie z razowej mąki owsianej i kilku łyżek mąki pszennej. Zakwas, przyprawiony liściem laurowym, czosnkiem i solą, leżakuje przez trzy dni w ciepłym miejscu. Po tym czasie łączy się go z wodą i dodaje kminku, majeranku i ziela angielskiego. Powstaje gęsta, pożywna zupa, smakująca górami, lasem i przeszłością.

Aneta Abramowicz
 
Informacje, dotyczące Łemków, ich obyczajowości i kultury napisałam m.in. na podstawie książki Bogusława Michalca "Polska ginąca", wydanej przez wydawnictwo carta blanca.
Komentarze (2)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.