Niemi świadkowie dwóch wieków historii Polski

Siedlce

Aneta Abramowicz 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 51370

Jedna z gablot wystawy. Pierwsze od prawej trzewiki piechoty wzór 31 ze zbiorów prywatnych Wiesława Słupczyńskiego, fot. Ana

Czy Tadeusz Kościuszko gościł w Siedlcach? Czy potrafił rzeźbić drewniane naczynia? Jaką stułę nosił ks. Stanisław Brzóska? Czy Edward Rydz-Śmigły malował akwarele? Kto zrobił różaniec z... włosów ludzkich? I wreszcie: kim był Ordon, którego redutę opisał Adam Mickiewicz? Dzięki otwartej 2 października w siedleckim Muzeum Regionalnym wystawie historycznej „Reduty polskiej wolności”, możemy poznać odpowiedzi na te pytania.

Wystawa imponuje zarówno bogactwem, jak i różnorodnością eksponatów. Znajdziemy na niej nie tylko fotografie, plakaty, obrazy czy grafiki takich znakomitości, jak: Jan Piotr Norblin, Maksymilian Gierymski, Artur Grottger, Konrad Krzyżanowski, Jerzy i Wojciech Kossakowie, Aleksander Orłowski, ale również militaria od szabli i kos po pistolety i karabiny, umundurowanie – nierzadko oryginalne oraz odznaki, legitymacje i inne przedmioty, używane przez żołnierzy.


Oglądając tę wystawę, ze zdumieniem stwierdziłam, że mimo pełnej zawirowań historii naszego kraju zachowało się tyle pamiątek, przechowywanych przez rodziny, skatalogowanych w zbiorach muzealnych lub wciąż znajdowanych w miejscach, gdzie kiedyś rozegrały się wielkie bitwy. Przeglądając z kolei towarzyszący wystawie katalog, przygotowany przez komisarza tej wystawy, Mariusza Krasuskiego, uświadomiłam sobie, że historie, znane większości z nas z podręczników szkolnych czy opracowań encyklopedycznych, działy się nie gdzieś tam w wielkim świecie, ale również na naszym terenie. I wcale nie były marginalnym odpryskiem tych wielkich epokowych wydarzeń. Przeciwnie – albo były ich echem (np. Podlasie, wraz z Siedlcami jako stolicą departamentu stało się w wyniku wojny z Austrią w 1809 roku częścią Księstwa Warszawskiego, a po klęsce Napoleona pod Moskwą Siedlce zostały zajęte przez wojska rosyjskie), albo wręcz nadawały im ton. 

***
Rozmowa z Mariuszem Krasuskim - komisarzem wystawy "Reduty polskiej wolności"
 
- Od dość dawna nie było chyba w Muzeum Regionalnym wystawy historycznej...
- Ostatnio dużą wystawę historyczną mieliśmy cztery lata temu. Nosiła tytuł „Rzeczypospolita w czasach Jana III Sobieskiego”. Pokazaliśmy wówczas dużo eksponatów XVII-wiecznych – ikonografię i broń.
Wystawa „Reduty polskiej wolności” obejmuje znacznie szerszy okres dziejów – od powstania kościuszkowskiego, poprzez Księstwo Warszawskie, powstanie listopadowe i styczniowe, legiony Piłsudskiego, wojnę polsko-bolszewicką 1920 r. aż po wojnę obronną w 1939 r.

- Podobno reduty, będące rodzajem szańca, budowano od XVI wieku do początku I wojny światowej. Nazywając wystawę, której jest pan kustoszem, „Reduty polskiej wolności”, nadał im pan trochę szersze ramy czasowe...
- Reduta to rodzaj umocnienia, bastionu, obrony. Zdecydowaliśmy się tak nazwać tę wystawę, ponieważ przez ponad 125 lat walczyliśmy o niepodległość. Poza tym reduta wiąże się w naszej kulturze z „Redutą Ordona” Adama Mickiewicza. Tam jest scena, gdy Polacy bronią się przed Rosjanami, a Julian Ordon – widząc, że Rosjanie otaczają go zewsząd – nie chciał oddać reduty bez walki, postanowił wysadzić w powietrze magazyny. Mickiewicz w swoim wierszu go uśmiercił, ale wiemy, że Julian Ordon został wówczas jedynie mocno poparzony, a zmarł, odbierając sobie życie, w 1887 r. we Florencji. (Ponieważ władze rosyjskie nie pozwoliły na pochowanie Ordona w grobie rodzinnym na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie, został on uroczyście pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie – przyp. Ana). Co więcej, w latach 50. XIX w. spotkał się z Mickiewiczem w Paryżu. (W 1848 r. Ordon wyjechał do Mediolanu, chcąc wstąpić do legionu Mickiewicza. Źle przyjęty, ostatecznie znalazł się w Legii Lombardzkiej – przyp. Ana). Wysadzenie tej reduty, niepogodzenie się z utratą tej fortyfikacji kojarzy nam się z bohaterstwem, z czymś niezwykłym. Dlatego zdecydowaliśmy się nazwać naszą wystawę „Reduty polskiej wolności”. Można ją oglądać do końca stycznia przyszłego roku.

- Ile sal obejmuje ekspozycja?
- Pierwsze piętro naszego muzeum i trzy sale. Sala rotundowa jest poświęcona XVIII wiekowi. Znajdziemy w niej eksponaty i informacje, dotyczące powstania kościuszkowskiego i Księstwa Warszawskiego. Dwie boczne sale pokazują wiek XIX ze wszystkimi powstaniami i wiek XX. Chciałem, żeby każdy rozdział historii miał na wystawie odpowiedni materiał ilustracyjny. Żeby były płótna, grafiki. Jeżeli chodzi o militarne aspekty, to żeby były mundury do każdej epoki, broń palna, broń biała. Chciałem też pokazać to, co znajduje się na do tej pory polach bitewnych. To są na przykład eksponaty spod Maciejowic. Może nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, ale są niemymi świadkami tamtych wydarzeń. Lufami pruskimi (karabinu piechoty i pistoletu kawalerii – przyp. Ana) posługiwano się w czasie tej bitwy, także strzelano. Tutaj są kule kartaczowe żelazne, guziki – pozostałości po mundurach żołnierzy, którzy tam walczyli, klamra od pasa.

- Udało się państwu zgromadzić na tej wystawie i eksponaty ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie, ze stołecznych muzeów – Narodowego, Niepodległości, z Muzeum Wojska w Białymstoku oraz ze zbiorów prywatnych...

- Nasze muzeum od lat organizuje wystawy historyczne. Nasza współpraca z innymi placówkami zaowocowała tym, że jesteśmy placówką godną zaufania i wzajemnie sobie pomagamy z innymi muzeami. Często bywa tak, że placówki te zgłaszają się do nas z prośbą o wypożyczenie jakichś eksponatów. Ponieważ chętnie użyczamy im nasze eksponaty, później sami spotykamy się z wzajemnością z ich strony.

- Kopie munduru powstańca styczniowego i kosy z tegoż powstania przyjechały natomiast na wystawę z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Jana Kochanowskiego w Węgrowie. Skąd pan wiedział, że dana placówka czy osoba może mieć interesujące pana zbiory? Sam pan to wszystko zgromadził?
- Nie. Pomysłodawcą wystawy jest nasz dyrektor, pan Andrzej Matuszewicz. Ja jestem jej realizatorem i autorem scenariusza. Wystawę tę zrealizowaliśmy wspólnie z koleżanką Kamilą Woźnicą oraz kolegą Jerzym Korzeniewskim. Przygotowania do tej wystawy rozpoczęliśmy ponad roku temu - od kwerend i zapytań w różnych muzeach. Złożyliśmy też kilka wizyt w poszukiwaniu interesujących nas zabytków. Poza tym mamy to szczęście, że przy naszym muzeum działa Siedlecki Klub Kolekcjonerów, który skupia między innymi osoby, zbierające militaria z różnych epok. Czasami też docieraliśmy do danego eksponatu pocztą pantoflową, tzn. ktoś sam nie był kolekcjonerem, ale znał kogoś, kto ma ciekawe zabytki. Czasami znajdowały je przypadkowe osoby, np. rolnik wyorał na swoim polu, innym razem znaleźli je prowadzący prace wykopaliskowe archeolodzy. 

- Wśród osób prywatnych, które użyczyły eksponaty na tę wystawę, jest m.in. pracująca w tutejszym Muzeum Regionalnym pani Danusia Michalec.
- Pani Danusia udostępniła nam Odznakę Kolejowych Transportów Polowych. Jest to, pamiątka rodzinna z roku 1920, o ile dobrze pamiętam, po jej dziadku. Niektóre osoby wypożyczyły nam pamiątki rodzinne, inne fragmenty swoich kolekcji. 

- Zaskoczyło mnie, że zachowało się tak dużo pamiątek z tamtych czasów. Większość z prezentowanych na wystawie eksponatów jest oryginalna...
- Staraliśmy się, żeby na naszej wystawie było jak najwięcej oryginalnych muzealiów. Nie było jednak możliwości wypożyczenia mundurów powstańców styczniowych, bo się nie zachowały. Kosy z powstania kościuszkowskiego również się nie zachowały, a te z powstania styczniowego, które zachowały się w Polsce, Rosjanie wywieźli do siebie na pamiątkę i wystawili je w swoim muzeum.

- À propos powstania kościuszkowskiego i Tadeusza Kościuszki. W Siedlcach pamięta się o tym, że gościł u nas Marszałek Piłsudski, że Księżna Aleksandra Ogińska podejmowała w swoim pałacu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. O wizycie Tadeusza Kościuszki jest jakoś ciszej...
- W kilku publikacjach podano informację, że 19 września 1794 roku Tadeusz Kościuszko kilka godzin spędził w Siedlcach razem z Julianem Ursynem Niemcewiczem. Był goszczony przez księżnę Aleksandrę Ogińską. Przyjechał do Siedlec w związku z tym, że od strony Terespola zbliżał się korpus gen. Karola Sierakowskiego, naciskany przez korpus gen. Aleksandra Suworowa. Ponieważ korpus gen. Sierakowskiego poniósł duże straty, Kościuszko postanowił zorganizować tutaj oddziały ochotników, przeorganizować korpus i później po przenocowaniu u księżnej, wrócił do Warszawy.

- Towarzyszący wystawie katalog opracował pan w ten sposób, że najpierw jest ogólny rys historyczny danej epoki, a potem „zbliżenie” na to, co działo się na naszych terenach, nie tylko w Siedlcach, ale i w Węgrowie, Łosicach, Łukowie, Stoczku Łukowskim, Iganiach... Opisał pan te bitwy czy potyczki tak, że nie są tylko osobnymi „pomnikami” historii, upamiętniającymi daty danych wydarzeń, ale pokazują ich proces przyczynowo-skutkowy, łącząc je tym samym w jedną, spójną całość. Jest to tym bardziej cenne, że w podręcznikach szkolnych do nauki historii nie ma zbyt wiele wzmianek o historii poszczególnych mikroregionów, co zrozumiałe, bo wówczas każdy powiat czy nawet miasto musiałoby mieć swój podręcznik. Przypomniał pan na przykład, że pomimo odniesionego zwycięstwa pod Iganiami, nie udało się Polakom zająć Siedlec...
- Bardzo się cieszę, że tak pani odczytała ten katalog. Pisałem ten folder z myślą o młodzieży i o wychowaniu patriotycznym. Starałem się, żeby tekst był w miarę lakoniczny i zrozumiały. Chciałem dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. A co do Siedlec. Faktycznie plany były takie, żeby zająć nasze miasto, ponieważ Rosjanie mieli tutaj swoje magazyny, uzbrojenie, amunicję. Niestety, 7-tysięczny korpus gen. Ignacego Prądzyńskiego był zbyt szczupły, żeby pokonać gen. Grzegorza Rosena, który planował przeprawę na rzece Muchawce. Polakom udało się wtedy odnieść jedynie spektakularne zwycięstwo pod Iganiami. Była już wówczas późna godzina wieczorna. O tym, że Polacy atakują Siedlce, wiedział głównodowodzący wojsk rosyjskich, feldmarszałek Iwan Iwanowicz Dybicz Zabałkański i już zmierzał z odsieczą od strony Łukowa. Zajęcie Siedlec było w związku z tym niemożliwe.

- Słuchając pana, odnoszę wrażenie, że specjalizuje się Pan w militariach...
- Bardzo lubię historię. Jest moją pasją. Interesuję się zwłaszcza powstaniami w XIX wieku, czyli historią wojskowości, natomiast samymi militariami aż tak bardzo to nie. Pracę magisterską napisałem o operacji wojskowej generała Hieronima Ramorino, z pochodzenia Włocha, w powstaniu listopadowym. Gdy wybuchło to powstanie, nasza misja wojskowa działała na zachodzie Europy i proponowała ochotnikom z różnym armii z tamtych terenów, żeby się do nas zaciągnęli. Ten Włoch z Genui przyjechał do Królestwa jako pułkownik. Walczył pod Iganiami. Dosłużył się stopnia generała. (Gen. Ramorino dwukrotnie wykazał się niesubordynacją wobec swoich przełożonych. Za drugim razem, za niewykonanie rozkazu i przyczynienie się do klęski wojsk sardyńskich pod Novarą został wyrokiem sądu wojennego skazany na śmierć i rozstrzelany w Turynie – przyp. Ana za Wikipedią). 

- Czy to w związku z tym Włochem sponsorem wystawy jest pan Mauro Langianni?
- Akurat nie. (śmiech)

- Na wystawie moją uwagę przykuł pierścień ku czci ks. Józefa Poniatowskiego, na co dzień będący w zbiorach Muzeum Historycznego m. st. Warszawy…
- Pierścień ten pochodzi z 1813 roku. Został podobno odlany z podkowy konia, na którym książę wpadł do rzeki Elstery i tam zginął (Został w niej przez pomyłkę ostrzelany przez Francuzów, stojących na drugim brzegu. Zginął najprawdopodobniej zastrzelony przez sojuszników, co francuscy historycy potwierdzili dopiero w 2005 roku - przyp. Ana). Po zewnętrznej stronie pierścienia wyryto napis: „Żył dla Ojczyzny, umarł dla Sławy”. 

- Czy są na tej wystawie akcenty regionalne?
- Staraliśmy się, żeby ich nie zabrakło. W jednej z gablot mamy na przykład drewniane naczynie, które wykonał Tadeusz Kościuszko po tym, jak został ranny w bitwie pod Maciejowicami. Wzięty do niewoli przez Kozaków, trafił do więzienia w Petersburgu. Car Paweł I podarował Kościuszce tokarkę, na której ten toczył różne naczynia, które potem podarował swoim przyjaciołom. (W 1796 r. car Paweł I Romanow wypuścił Kościuszkę, który zgodził się złożyć przysięgę wiernopoddańczą, w zamian za co car wypuścił 20 000 Polaków.) Obok widzimy autoportret Aleksandra Orłowskiego - jednego z bardziej znanych malarzy batalistów, związanego przez pewien czas z Siedlcami. (A. Orłowski urodził się w ubogiej rodzinie szlacheckiej, z braku środków do życia w stolicy rodzina Orłowskich przeniosła się do Siedlec, gdzie ojciec zaczął prowadzić zajazd). Gdy był kilkuletnim chłopcem, przyjechał z ojcem do Siedlec. Jego ojciec prowadził tu oberżę „Pod łabędziem”. Jego talent odkryła księżna Aleksandra Ogińska. Wysłała go do Jana Piotra Norblina
którego grafiki również mamy na wystawie. Mamy też stułę, która należała do księdza Stanisława Brzóski. Był on powstańcem styczniowym i najdłużej, bo do kwietnia 1865 roku dowodził swoim oddziałem. 

Mamy też pierwszą bitwę powstania listopadowego - bitwę pod Stoczkiem Łukowskim, która miała miejsce 14 lutego 1831 roku, uwiecznioną na litografii tonowej przez Adama Victora i Karola Malankiewicza w Paryżu, 14 lat po tym wydarzeniu, bo w 1845 roku. Na miedziorycie nieopodal widzimy „Bitwę pod Kałuszynem” (Jest to jedna z trzech bitew, do jakich doszło pod Kałuszynem podczas powstania listopadowego - przyp. Ana), taką, jak wyobrazili ją sobie w Norymbergii G.N. Renner i Schuster. Kałuszyn wygląda na tym miedziorycie co najmniej jak Londyn. Kolejnę bitew, które rozegrały się w naszym regionie, uzupełnia namalowana również w Norymberdze, tyle że przez Georga Benedikta Wundera i Friedricha Campe akwaforta „Bitwa pod Iganiami”. Ponieważ powstanie listopadowe odbiło się szerokim echem po całej Europie… Nikt nie wierzył, że potrwa blisko rok. Wydawało się, że potęga rosyjska zgniecie naszą armię w przeciągu miesiąca.

- Dlaczego jeden z guzików został wyeksponowany pod lupą?
- Na tym guziku jest podobizna gen. Jana Skrzyneckiego - urodzonego w Żebraku koło Siedlec naczelnego wodza wojsk polskich od marca do lipca 1831 roku. 

- Na tej szabli widać napis: „Naród z Królem”…
- To szabla konstytucyjna z 1791 roku, wykonana z okazji uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Po drugiej stronie szabli wygrawerowano słowa „Król z narodem”. 

- A ten różaniec?
- To kolejna ciekawostka, bowiem ten różaniec został wykonany po 1863 roku, z włosa ludzkiego. Ktoś, kto został zesłany na Syberię po powstaniu styczniowym, wykonał taki właśnie misterny różaniec.

- Do czego służyła ta nieduża blaszka?
- To połowa nieśmiertelnika z kampanii wrześniowej. Służył do identyfikacji poległych żołnierzy. Zawsze było na nim wygrawerowane imię i nazwisko oraz informacja, jakiego wyznania był żołnierz. Mamy też spodnie żołnierza, który walczył w 1939 r. Są w opłakanym stanie, ale za to oryginalne. Bardzo mało takich spodni się zachowało.

- Dużo jest też pamiątek po 22 pułku piechoty, który w okresie międzywojennym stacjonował w garnizonie Siedlce…
- To prawda. Mamy książeczkę wojskową żołnierza tego pułku, odznakę, naramienniki oraz orła na trąbkę, którą trębacz zagrzewał żołnierzy do walki. Ciekawym wizerunkiem kolejnej osoby, związanej z naszym regionem, jest portret urodzonego we wsi Świniary pod Siedlcami Ludomira Benedyktowicza, namalowany przez Wandę Benedyktowicz.

Kolejnym ciekawym eksponatem jest akwarelowy autoportret Edwarda Rydza-Śmigłego - Marszałka Polski, Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych oraz Naczelnego Wodza w wojnie obronnej 1939 roku, wykonany w 1940 roku, podczas internowania do Rumunii (Dzień po Agresji ZSRR na Polskę E. Rydz-Śmigły przekroczył wraz ze Sztabem Naczelnego Wodza granicę Rumunii, gdzie został internowany. W 1940 r. wrócił potajemnie do okupowanej Polski, gdzie przebywał w konspiracji do swojej śmierci w 1941 - przyp. Ana za Wikipedią.). Mamy też „Portret Józefa Piłsudskiego” z ok. 1920 r., będący najsłynniejszym obrazem Konrada Krzyżanowskiego.

Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.