Rafał Tarkowski z Siedlec w elicie polskich drifterów - Poznaj jego historię!

Siedlce

Paweł Świerczewski 2023-06-22 09:26:03 liczba odsłon: 6148
Siedlecki drifter Rafał Tarkowski fot. arch. pryw.

Siedlecki drifter Rafał Tarkowski fot. arch. pryw.

Najpierw była zajawka młodego chłopaka na punkcie driftingu, która przeistoczyła się w wielkie marzenie. Marzenie, do którego spełnienia potrzebnych było 10 lat ciężkiej pracy i ogromnych wyrzeczeń, żeby wystartować w Driftingowych Mistrzostwach Polski.

Taką właśnie drogę przebył Rafał Tarkowski, 28-latek z Siedlec.

JAK ZOSTAĆ MILIONEREM?

– W środowisku motoryzacyjnym jest taki kawał: Jak zostać milionerem? Nic prostszego, wystarczy być miliarderem i zająć się driftem. To pokazuje, jak drogi jest to sport i jak nieosiągalny dla zwykłego zjadacza chleba – opowiada Rafał. – Pracuję i zarabiam normalne pieniądze, żadne tam „kokosy”. Dla mnie znalezienie się w miejscu, w którym jestem, oznaczało lata odmawiania sobie wszelkich przyjemności, włącznie z wyjazdami wakacyjnymi czy zakupem samochodu, którym mógłbym poruszać się na co dzień po mieście. Rodzina też doskonale wie, że jedyny prezent, z jakiego mogę być zadowolony, to ten związany z moją pasją. Każdy grosz pakowałem w to marzenie i wielokrotnie słyszałem, że wyrzucam pieniądze w błoto. A ja po prostu kocham ten sport, a dla miłości, wiadomo, można wiele poświęcić.

MARZENIE ŚCIĘTEJ GŁOWY

Rafał od małego interesował się motoryzacją.

– Mam chyba to w genach. Każdy facet w mojej rodzinie lubi coś tam podłubać pod maską. Ale żadnego nie kręci to tak bardzo, jak mnie. Od najmłodszych lat miałem fioła na punkcie motoryzacji i to od motocykli, po nawet sporty wodne. Latałem na wszelkie możliwe tematyczne pokazy i wystawy. Nie bałem się też pobrudzić sobie rąk, bo zawsze interesowało mnie, jak coś działa, i jak można to jeszcze ulepszyć – wspomina 28-latek, który doskonale pamięta moment połknięcia driftowego bakcyla.

– Znajomi zabrali mnie na zawody na lotnisko w Białej Podlaskiej. Robiłem wielkie oczy, widząc ten cały park maszyn, zaplecze serwisowe. Pomyślałem „Wow, ale byłoby super być częścią tego świata”. Ale traktowałem to wtedy jak marzenie ściętej głowy, w życiu bym nie pomyślał, że rzeczywiście będzie mi dane zostać drifterem. Wydawało mi się to coś tak nierealnego, niczym lot na księżyc. Jednak od tamtego momentu zacząłem interesować się ściśle driftingiem, poznawać zasady i specyfikę tego sportu. Ale tak naprawdę, co, jak i z czym się je, pokazał mi mój przyjaciel, Mateusz Pawlak, dobrze znany w środowisku siedlecki drifter, który także pomimo ograniczonych środków osiągał na torze niemałe sukcesy. Stał się dla mnie mentorem. To z nim miałem swoją pierwszą przejażdżkę, po której przekonałem się, co to znaczy mieć nogi z waty, ale nie z powodu strachu tylko niesamowitej ekscytacji. Nauczył mnie wszystkiego, co umiem. Znając ten sport jak własną kieszeń, potrafił
odpowiedzieć na wszelkie pytania i wątpliwości, jakie tylko mogły przyjść mi do głowy.

SPORT, A NIE KRĘCENIE SIĘ WOKÓŁ LATARNI

Rafała od początku interesował sportowy wymiar driftingu.

– Kręcenie się wokół latarni czy na parkingu jakiegoś sklepu to nie dla mnie. Zawsze byłem zafascynowany rywalizacją profesjonalistów, więc chciałem się do nich zaliczać. Sam start w driftingowych mistrzostwach Polski to już wisienka na torcie. Musiałem mozolnie budować wszystkie jego warstwy, na które składały się zakupy pierwszego i kolejnych samochodów, mnóstwo połamanych wahaczy i felg, urwane półosie. Trzeba to było odczuć na własnej skórze i kieszeni, żeby się nauczyć. Nabierałem coraz większego doświadczenia i umiejętności. W końcu uznałem, że jestem gotów sprawdzić się na tle najlepszych drifterów w Polsce.

CO JA TU ROBIĘ?

Siedlczanin uzyskał odpowiednią licencję i wystartował w I rundzie Driftingowych Mistrzostw Polski na torze w Słomczynie. Pojechał swoim BMW e30 4.4 Turbo o mocy 400 KM, które było jednym z najsłabszych aut w stawce. Pomimo to Rafałowi udało się przebrnąć przez kwalifikacje i awansować do najlepszej szesnastki zawodów, ostatecznie kończąc zmagania na dziewiątym miejscu.

– Gdy zobaczyłem konkurentów, ich maszyny i zaplecza, z jakimi przyjechali, poczułem się jak kopciuszek. Pomyślałem, co ja tutaj w ogóle robię? Oczywiście miałem z tyłu głowy, że drift jest sportem jednego błędu, a braki sprzętowe można w jakiś sposób nadrobić umiejętnościami, ale bałem się kompromitacji. I tego, że wszystkie moje marzenia i plany zostaną brutalnie wdeptane w ziemię. Stało się jednak inaczej. Zobaczyłem, że jestem w stanie konkurować z najlepszymi i to pomimo ich ogromnej przewagi technicznej i logistycznej. Dało mi to niesamowitego kopa! Teraz już wiem, że mogę w tym sporcie wiele osiągnąć, o ile znaleźliby się ludzie, którzy zechcą mnie wesprzeć. A nawet jeśli nie, to i tak będę próbował! – mówi z przejęciem siedlecki kierowca.

Rafała stać na wiele, więc warto mu pomóc. Tym bardziej, że inwestycja w jego talent może być naprawdę opłacalna.

– Drift, jako sport, rośnie w Polsce w siłę. Nasze zawody są transmitowane przez telewizję Eleven Sports. Przyciągamy dużą publikę na żywo, i to nie tylko motoryzacyjnych zapaleńców, ale całe rodziny z dziećmi, a także wzbudzamy zainteresowanie w social mediach – wylicza korzyści dla potencjalnych sponsorów 28-latek z Siedlec.

Można też na to spojrzeć bardziej po ludzku i po prostu chcieć wesprzeć niezwykle ambitnego chłopaka z naszego regionu, który wszelkimi siłami próbuje spełnić marzenia. Mało kto ma taką odwagę i determinację. Osoby zainteresowane współpracą mogą skontaktować się z bratem Rafała – Damianem, który mocno wspiera jego karierę i zachęcił naszą redakcję do zainteresowania się tym tematem, tel. 518 138 279.

Komentarze (12)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.