Piekło? To moja rodzina…
Siedlce
0000-00-00 00:00:00
liczba odsłon: 6952
Zdjęcie jest ilustracją do tekstu i nie przedstawia bohaterki.
Marta nie zasiądzie do wigilijnego stołu z matką, siostrami i z bratem… Choć są jej najbliższą rodziną… Nie przełamie się z nimi opłatkiem. Już nie łudzi się nawet nadzieją. Stara się jej nie budzić, bo wtedy bardziej boli. Po raz kolejny w ten szczególny wieczór w roku znajdzie się dla niej miejsce wśród niby obcych, ale za to dobrych ludzi…
Wyrok jak balsam
Słowa sędziego docierały do Marty powoli. Słyszała je, rozumiała ich sens, ale bała się uwierzyć, że padły naprawdę, że ważny i na pewno mądry mężczyzna w todze słowem „przemoc” nazwał to, przez co latami przechodziła. Przez całe życie tkwiła w rozdarciu między żalem oraz poczuciem krzywdy i silną, bezwarunkową miłością. Tak skrajne uczucia żywiła do jednej osoby - rodzonej matki i oprawcy zarazem.
Matka została uznana za winną i skazana na 10 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata! Marta poczuła najpierw ulgę, że mama (tylko tak Marta mówi o swojej oprawczyni) nie pójdzie do więzienia i szybko zalała ją nadzieja, że kobieta w końcu zrozumie i zmieni się. A ona – Marta wybaczy… pewnie, że wybaczy, bo przecież tak bardzo pragnie, żeby było dobrze, żeby w ich rodzinie też zapanowała miłość i wzajemne wsparcie.
Ale matka miała zacięte usta i daleko jej było do zmiany. Zamiast lepiej, zrobiło się między nimi gorzej. Jak zalęknione, dzikie zwierzątko zwijała się w kłębek na podłodze w swoim śpiworze. Jej tapczan zajął brat, gdy latem wyjechała do pracy w drugi zakątek Polski.
W domu nie było dla niej miejsca. Od kiedy skończyła 18 lat, słyszała ponawiane pytanie, kiedy się wyniesie z domu…
Zostało Ci do przeczytania 84% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 52/2009:
najstarsze
najnowsze
popularne