Dewastacja starego cmentarza żydowskiego w Starowoli trwała prawie 67 lat.
Nikomu nie przeszkadzało to, że z ziemi wystawały ludzkie kości ani też to, że na miejscu powstało lokalne, nielegalne wysypisko odpadów. W Starowoli normalnością były budynki gospodarcze, zbudowane z płyt nagrobkowych. Po interwencji Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, sprawą zajął się Mazowiecki Urząd Wojewódzki. W minioną środę cmentarz odwiedził
wicewojewoda mazowiecki, Dariusz Piątek.
Gdyby turysta przybywający z daleka chciał zwiedzić cmentarz żydowski w Starowoli, szanse na to, że trafiłby w to miejsce, byłyby bardzo nikłe. Stare grobowce zostały doszczętnie zniszczone. Nieogrodzony i nieoznakowany teren porastają drzewa. Pomiędzy nimi wystaje z ziemi ostatnia tablica. Najwyraźniej ocalała cudem. Jest mała i znajduje się dość nisko, poniżej poziomu gruntu. Jej czubek wystaje z dna dołka, wykopanego w tym miejscu. Parkan otaczający kiedyś cmentarz został rozebrany przez mieszkańców okolicy. Została po nim tylko wielka skarpa. Gdzieniegdzie w piachu prześwitują pojedyncze fragmenty kamiennego muru. Jeszcze miesiąc temu mieszkańcy wydobywali stąd piach do celów gospodarczych, nie zważając na to, że z rozkopanej ziemi wystawały ludzkie kości.
O cmentarzu żydowskim w Starowoli od lat wiedzieli wszyscy okoliczni mieszkańcy. Cmentarz o powierzchni czterech arów znajduje się w lesie, na uboczu wsi, między wiejskimi zabudowaniami a linią kolejową. Jeszcze przed II wojną światową swoim wyglądem przypominał tradycyjny cmentarz żydowski. Chowano na nim ciała Żydów z Parysowa i okolic.
Kości i czaszki
Miejsce było zaniedbywane i profanowane od 1943 roku aż do teraz. Zdaniem mieszkańców, powolna rozbiórka cmentarza rozpoczęła się właśnie w 1943 roku, za przyzwoleniem okupantów. Po wojnie na miejscu nie było już prawie żadnych tablic. Z piasku, położonego w okolicy cmentarza, całymi latami korzystały także służby gminne.
Zdarzały się sytuacje, że kopałem tu w okolicy piach i widziałem, że już ktoś mi się przygląda, że ktoś stoi sobie po drugiej stronie torów i patrzy, czy aby nie znaleźliśmy w ziemi czegoś nowego. Następnego dnia były tu widoczne ślady po szpadlach. Wiedzieliśmy już, że czegoś tu szukali – mówi pracownik Urzędu Gminy w Parysowie Mirosław Szeląg - Tu często kości i czaszki, wystawały na wierzch. Nikt tego jasno nie zakazał, nie dopilnował, to ludzie brali stąd piach, szukali niewiadomo czego – dodaje.
najstarsze
najnowsze
popularne