Lis miejski
Mazowsze
Podchodzą pod bloki na wielkich osiedlach, nawiedzają prywatne posesje, odwiedzają ogródki działkowe… W wielu miastach krążą już legendy, jak to sprytnie potrafią zwędzić kanapkę ze stołu. Lisy. Wydają się coraz bezczelniejsze i odważniejsze. Dlaczego? Bo mamy już chyba do czynienia z nową populacją – lisa miejskiego.
Vulpes civitas
Lis – zwierzę z gatunku Vulpes vulpes. Potrafi mieć w miocie nawet 10 sztuk potomstwa. Żywi się gryzoniami, ptakami, drobnymi ssakami, pokarmem roślinnym (jagody, orzechy). Od kiedy w Polsce wprowadzono szczepionki przeciwko wściekliźnie, specjalnie z myślą o lisach rozrzucane w lasach, ich populacja zdecydowanie wzrosła. Moda na kołnierze lub futra z lisa to też już przeszłość, więc myśliwi nie strzelają do lisów, bo co z nimi potem zrobić? Lis zaczął więc królować w lasach, a ostatnio… także w miastach. Lecz, o ile w lesie na widok rudzielca krzyczymy słodko: „o lisek, lisek!”, o tyle w mieście wpadamy w popłoch: „Liiiis! Liiis!!!”.
Idąc do lasu i spotykając lisa uważamy, że wszystko jest w porządku, bo to my do niego przyszliśmy, do jego domu… W mieście odczuwamy to inaczej: to lis wszedł na nasze terytorium, to lis jest intruzem. Ale czy na pewno?
- Miasta rozrastają się, dzikiej zwierzynie zaczyna brakować miejsca – tłumaczą myśliwi. – Populacja lisów wzrosła, więc szukają dla siebie nowych miejsc. To jest normalne. Dziś możemy więc mówić o nowym gatunku lisa, nazwijmy go lisem miejskim, czyli Vulpes civitas. Co z nim zrobić? Otóż nie ma tu zbyt wielu rozwiązań ani dobrych wieści.
Szpital wolny
W ubiegłym roku siedlecki Urząd Miasta zakupił odstraszacze na lisy. Urządzenia zamontowano w dwóch miejscach. Ponoć skutkują, bo brak ostatnio doniesień o tych stworzeniach buszujących w pobliżu szpitala. Dwa lata temu lisica wygrzewała się między blokami na osiedlu Dreszera. Lisy na Młynarskiej, na Warszawskiej, na Piaskach Zamiejskich tez już nie dziwiły nikogo. Teraz są doniesienia z ulicy Starowiejskiej. - Przychodzi mi lis na podwórko. Nie boi się, nie ucieka, czuje się jak u siebie. Niestety, zagryza mi koty – skarży się mieszkanka Siedlec. – Nie wiem, czy mam się bać o siebie? Boję się przenoszonych chorób, choćby wścieklizny.
Zostało Ci do przeczytania 59% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 31/2010:
najstarsze
najnowsze
popularne