Uogólnienia są zwykle fałszywe

Mazowsze

Krzysztof Mazur 2011-01-28 10:27:11 liczba odsłon: 6646

Rozmowa z Martyną Rusiniak-Karwat, autorką książki „Obóz zagłady Treblinka II w pamięci społecznej (1943-1989)”

- W opublikowanej w „Tygodniku Siedleckim” trzy lata temu rozmowie mówiła Pani o grabieżach grobów żydowskich. Kilka miesięcy później, po ukazaniu się książki, w rozdziale „Długi cień Treblinki – Eldorado Podlasia?” jeszcze raz i dokładniej przedstawiła Pani ten problem. Wtedy nikt nie zareagował, nie nagłośnił, nie zainicjował dyskusji, jaka dziś toczy się wokół jeszcze nie wydanych „Złotych żniw” Jana Tomasza Grossa. Jak Pani sądzi, dlaczego?

- Być może dlatego, że nie mam talentu do robienia szumu medialnego wokół siebie. To prawda, tamten wywiad i moja książka przeszły bez echa, choć Gross nie pisze nic ponad to, co opisałam trzy lata temu. Znając treść „Złotych żniw”, mogę powiedzieć, że w dużym stopniu bazują one na moich ustaleniach. A zdjęcie, które jest przyczyną i osią wywodów autora, zostało odkryte przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej” i opublikowane w 2008 roku.

Jak sądzę, zainteresowanie książką Grossa bierze się stąd, że środowiska naukowe, a głównie dziennikarze, uznały, że odkrywa on „światy nieznane” - a tak nie jest. Gross szukał tematu kontrowersyjnego, zdolnego wywołać dyskusję oraz emocję i go znalazł.

- Sądzi Pani, że Gross dlatego nie zajął się procederem przeszukiwania mogił żydowskich w Sobiborze czy Bełżcu, bo miał „gotowca” w postaci Pani opracowania o Treblince i inne źródła?

- Nie mnie to rozstrzygać, ale po lekturze „Złotych żniw” to pytanie wydaje mi się bardzo zasadne...

- Niektórzy krytycy Grossa przypisują mu chęć wywarcia presji na Państwo Polskie, by wreszcie wypłaciło odszkodowania spadkobiercom Żydów, zamordowanych w okresie okupacji, za znacjonalizowane i skomunalizowane „mienie porzucone”.

- Nie sądzę, by mieli rację. Hałas wokół „Złotych żniw” postrzegam raczej jako zabieg marketingowy autora obliczony na kolejny komercyjny sukces.

Inna rzecz, że Żydzi amerykańscy lubią stawiać Polaków w roli współwinnych holocaustu. Zauważmy, że nawet wobec Niemców nie są tak krytyczni w ocenach, jak wobec nas - choć pomocy, jakiej doświadczyli od Polaków, nie zaznali od żadnego innego narodu. Ta postawa to tyleż wynik ich niewiedzy, co skutek tego, że obraz Polski budują na publikacjach autorów, jak Jan Gross. Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że jego publikacje w języku angielskim są o wiele ostrzejsze w konkluzjach niż polskie przekłady.

- Co powodowało ludźmi, którzy poważyli się zbezcześcić groby? Czy „tylko” chciwość znosząca opór przed okradaniem zmarłych, czy „aż” - jak chętnie mówią o tym antypolsko nastawieni Żydzi – „genetyczny antysemityzm”?

- Zdecydowanie chciwość. Kto zna okolice Treblinki, ten wie, że od pokoleń zamieszkują je ludzie z trudem wiążący koniec z końcem i dlatego łasi na grosz...

- ...także ten wygrzebywany z mogił ofiar masowego mordu?

- Wojna utwardza ludzkie charaktery, powszechność okrucieństwa spłyca wrażliwość, nędza zaś – dopinguje do działania tym bardziej, im więcej sąsiadów „dorobiło” się jakichś „fortun” przekopując teren poobozowy. Nie zapominajmy, że „poszukiwacze skarbów” to nie tylko miejscowi, ale także przybysze – warszawiaków nie wyłączając...

- Tłumaczy Pani „ludzkie hieny”?

- Nie tłumaczę - opisuję pewną rzeczywistość. Przecież i dziś ujawnia się przypadki przeszukiwania terenów poobozowych w nadziei na znalezienie złota. Niedawno czytałam tekst o grabarzach, którzy bynajmniej nie gardzą precjozami znajdowanymi w starych, przeznaczonych do ponownego pochówku grobach... Czasy się zmieniły, ale ludzie ciągle są tacy sami...

- Jednak mieszkańcy wsi sąsiadujących z obozem mówią o sąsiadach (nie podając nazwisk) chodzących na „wykopki” – podkreślając, że sami nie brali w nich udziału. Z kolei ich sąsiedzi mówią dokładnie to samo. Błędne koło...

- A czegóż innego można oczekiwać? Miejscowym trudno żyć z uogólniającą i dlatego niesprawiedliwą opinią o „ludzkich hienach”, a tym, co brali w tym udział - ze świadomością, że na tę opinię zasłużyli. Zmowa milczenia to ich nie do końca uświadamiana zmora. Pewien mężczyzna, rozmawiając ze mną, mówił o „wykopkach obozowych” tylko pod nieobecność żony w pokoju. Bał się, by nie usłyszała, że przekazuje obcym to, o czym oni mówią tylko w gronie „swojaków”... Nie można wykluczyć, że jest to też przejaw wstydu...

- ... ale czy żalu?

- O to trzeba pytać ich samych... Jeden z oskarżonych stwierdził przed sądem, że skoro mogiły rozkopywali sąsiedzi, żołnierze radzieccy, to uznał, że jemu też wolno. Tam przychodzili zwykli ludzie, którzy mieli - tak to ujmę - specyficzne pojęcie etyki, którą w dodatku „przepuszczono” przez okropności wojny. Tego nie można bagatelizować.

- Czy w trakcie swych badań znalazła Pani dokumenty opisujące reakcję lokalnych duszpasterzy na to, co działo się na terenie obozu?

- Tylko jedną relację księdza, która kończyła się konkluzją: po co te dobra miały leżeć w ziemi, skoro mogły pomóc ludziom podźwignąć się z biedy... Nie sądzę, by ten temat był obecny w kazaniach czy w pracy duszpasterskiej okolicznych proboszczów.

- Jak wiele osób skazano za grabieże w Treblince?

- Wiem o dwóch wyrokach, choć - według Edwarda Kopówki, dyrektora Muzeum Obozu Zagłady w Treblince - takich procesów było więcej. Jednak w archiwum sądu w Sokołowie Podlaskim, gdzie się toczyły, te akta się nie zachowały.

- Czy jest potrzeba mówienia o tym, że, obok bohaterów, byli między nami ludzie podli?

- I dziś ich nie brakuje... Przechowujący Żydów nie bali się Niemców - bali się sąsiadów, że wydadzą ich okupantom. Powinniśmy pisać i dyskutować o wszystkim, ale w sposób wolny od emocji, opierając się na faktach, a nie wyobrażeniach - jak czyni to Gross. Zresztą nie jest on historykiem, a socjologiem. Rasowemu historykowi nie przyszłoby do głowy snucie dywagacji, co mogły mówić i myśleć osoby sfotografowane po przyłapaniu ich na grabieży grobów. Już tylko to dowodzi braku profesjonalizmu i - być może celowej - chęci budzenia emocji...

Jednak trzeba oddać sprawiedliwość Grossowi, że jego „Sąsiedzi” zainicjowali szereg badań nad stosunkami polsko-żydowskimi.

- Co przeszkadzało polskim badaczom zbadać sprawę Jedwabnego?

- Być może lęk przed drażliwością tematu, a jeszcze bardziej przed skutkami upublicznienia wiedzy o zbrodni, za którą istotna część winy spoczywa na naszych rodakach. Osobie z zewnątrz łatwiej było zerwać zasłonę milczenia, bo ryzykowała zdecydowanie mniej niż nasi naukowcy.

Chyba nie do końca jesteśmy gotowi zmierzyć się z naszą przeszłością, jeszcze brakuje nam odwagi, by przyznać, że mamy na sumieniu grzechy, bezprawie i nikczemności. Ale im szybciej o tym powiemy, tym mniej będzie bolało, gdy opowiedzą „obcy”.

- Co by się stało, gdyby jakiś polski badacz - choćby na podstawie dostępnych przecież opisów codziennego życia w getcie - napisał esej (tak emocjonalny, jak wypowiedź Grossa) o tamtejszej policji żydowskiej, która miała bardzo złą opinię?

- Taka publikacja, poza tym, że wywołałaby żywą dyskusję, na pewno naraziłaby jej autora na zarzut antysemityzmu i jako taka byłaby przywoływana na potwierdzenie tezy, że „Polacy antysemityzm wysysają z mlekiem matki”.

Powtórzę - nadal są tematy, o których jeszcze nie potrafimy szczerze napisać...

- ... i są tematy, których Żydzi nie chcą poruszać?

- Tak jak Polacy byli dobrzy i źli, tak też dobrzy i źli byli Żydzi, Rosjanie i Niemcy...

- Czy zatem Jan Gross jest bardziej odważny, czy bardziej bezczelny ujawniając złą prawdę o nas, Polakach?

- Uogólnienia są zwykle fałszywe - na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale po lekturze książek i głębokim zastanowieniu - a nie na podstawie „wiedzy zasłyszanej”.

- Dziękuję za rozmowę.

Komentarze (8)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.