Alpejska nie dla Mazowsza
Siedlce
- Inspektor uznał, że nazwa „Alpejska” wprowadza konsumenta w błąd
– mówi Waldemar Durakiewicz, dyrektor produkcji siedleckiego Polmosu. Fot. Janusz Mazurek
Siedlce to nie Alpy – uznał inspektor z Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Warszawie. W efekcie wódka Alpejska, produkowana w siedleckim Polmosie od 17 lat została wycofana ze sprzedaży. Absurd jest tym większy, że wódki nie można sprzedawać… tylko na Mazowszu! Reszta kraju delektuje się trunkiem, bo zasięg działania inspektora obejmuje tylko województwo mazowieckie.
To była rutynowa kontrola WIJHARS. No i taki wyskoczył kwiatek. Nikt się tego nie spodziewał.
- Inspektor uznał, że nazwa „Alpejska” wprowadza konsumenta w błąd – mówi Waldemar Durakiewicz, dyrektor produkcji siedleckiego Polmosu. – Nie trafiały do niego argumenty, że to absurdalne. Mamy przecież pierniczki Alpejskie, czekoladę Alpejską, jest też wódka Niagara czy Arktica. Czy te nazwy również wprowadzają klientów w błąd?
Rozmowa z inspektorem nie należała do konstruktywnych. Na nic się zdały argumenty, że na etykiecie jest podany producent, czyli siedlecki Pol-mos. Jest to dokładna informacja, że alkohol nie jest produkowany w Alpach, tylko w Polsce. Producent nie sugeruje w żaden sposób, że wódka powstaje poza granicami kraju. Nie powołuje się również na specjalne właściwości wódki, wynikające z jej związku z Alpami. Wręcz przeciwnie, podkreśla pochodzenie produktu.
Na etykiecie na wyraźnym czerwonym tle napisano: „Tradycyjna polska wódka”.
- Zapytaliśmy, co w takim razie mamy zrobić? Inspektor zasugerował z uśmiechem, że powinniśmy wystąpić o zgodę na używanie nazwy „Alpejska” do… Alp – rozkłada ręce Katarzyna Grabczak. – Zapytaliśmy o kiełbasę krakowską produkowaną w Sokołowie Podlaskim. Padła odpowiedź, że widocznie Sokołów ma zgodę Krakowa.
Nazwa „Alpejska” dla wódki z Siedlec jest opatentowana od 17 lat. Tyle czasu Alpejska była na rynku polskim i nikomu to nie przeszkadzało. Do czasu kontroli skrupulatnego urzędnika.
Prawo mazowieckie?
Po kilku dniach inspektor wrócił i sporządził protokół. Dyrektor Waldemar Durakiewicz podpisał go. Zobowiązał się tym samym do wycofania wódki Alpejskiej ze sklepów na Mazowszu. Dlaczego tylko tu? Bo zasięg działania tutejszego inspektoratu obejmuje tylko województwo mazowieckie.
- Czyli wódkę Alpejską możemy kupić już w Łukowie, który leży w Lubelskiem? Albo na Śląsku lub w Podlaskiem? – upewniamy się.
- Tak – potwierdza Katarzyna Grabczak. – W innych województwach ta nazwa nikomu nie przeszkadza.
Zupełnie jakby Mazowsze uchwalało swoje własne prawo. Absurdalne. Waldemar Durakiewicz podpisał protokół, bo firmie groziły bardzo wysokie kary za nieprzestrzeganie urzędniczych uwag. Polmos odbiera całą sytuację jednoznacznie:
- To klasyczny przykład tego, jak urzędnik państwowy może swymi absurdalnymi zarządzeniami rozłożyć firmę.
Roczne obroty Alpejską sięgały średnio miliona złotych. W tej chwili w magazynach stoi towar wart 500 tysięcy złotych.
- Prawda jest taka, że najwięcej sprzedajemy właśnie na Mazowszu, bo tu mamy najwięcej sklepów firmowych.
Dobra firma, gorliwy urzędnik
Siedlecki Polmos sprywatyzował się w 2003 roku. Nie należy do największych polmosowskich wytwórni wódek, ale radzi sobie doskonale. Ma przecież flagowy produkt: pierwszą na świecie luksusową wódkę produkowaną z ziemniaków, wódkę Chopin. Eksportuje ją m.in. do USA, Kanady, Chin, Japonii – tam Chopin był i jest hitem. Ale nie tylko Chopin świadczy o sile i dobrej marce siedleckiej wytwórni.
- Jesteśmy jednym z niewielu producentów alkoholu na świecie, który kontroluje cały proces wytwarzania swoich trunków. Od lat mamy stałych dostawców, rolników, którzy uprawiają zboża i ziemniaki specjalnie dla nas. Znamy ich osobiście. To dobra współpraca, bo zależy nam na zbożach najlepszej jakości. Mamy własną gorzelnię, w której rektyfikujemy i destylujemy spirytus. Inne wytwórnie tylko rozlewają gotowy spirytus według swoich receptur i butelkują. My tworzymy nasze produkty od początku do końca – mówi Katarzyna Grabczak.
Wojewódzki Inspektor Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych Krzysztof Muszyński uważa, że jego pracownik dobrze wykonał swoje zadanie, a głosy o jego braku kompetencji lub nadgorliwości wynikają z nieznajomości prawa.
- Etykieta napoju spirytusowego „Wódka alpejska” zawiera poprzez użyte liternictwo oraz widok ośnieżonych szczytów gór silną sugestię co do pochodzenia produktu lub jego składników, a produkt ten nie wywodzi się z Alp i nie zawiera wody z lodowców ani ziół z Alp, ani też nie został wyprodukowany w rejonie Alp – uważa Krzysztof Muszyński. - Pragnę również wyjaśnić, że nasz inspektor nie nałożył „zakazu używania nazwy wódka alpejska”, a jedynie w trakcie kontroli przedstawił producentowi zastrzeżenia związane z używaniem tej nazwy, wynikające z przepisów prawa polskiego i europejskiego. To producent wyszedł z propozycją wycofania się z produkcji i zagospodarowania tego produktu poprzez zmianę oznakowania. W związku z reakcją producenta inspektor proponuje wydanie zaleceń w tej sprawie bez stosowania kary pieniężnej.
Alpejska z Siedlec nadal będzie sprzedawana w całym kraju, poza macierzystym Mazowszem. Jak dotąd konsumenci nie skarżyli się, że nie znaleźli w niej ziół z Alp. W sumie… chyba nie tego w Alpejskiej szukają.
najstarsze
najnowsze
popularne