Przeklęte ulice
Mazowsze
2011-07-07 11:30:13
liczba odsłon: 7644
Stekiem wulgaryzmów można dostać po uszach na każdym kroku. Hamulcem przestała być obecność kobiet i dzieci. Prawo, zakazujące takich zachowań w miejscach publicznych, nie jest powszechnie stosowane.
Nawet półtora tysiąca złotych grzywny – taką karę przewiduje Kodeks Wykroczeń za wypowiadanie w miejscu publicznym wulgaryzmów. Trudno w to uwierzyć! Na naszych ulicach, dworcach, przystankach, skwerach, stadionach, a nawet na terenie szkół i wyższych uczelni klnie się przecież bezkarnie, za cichą aprobatą i zgodą społeczną. Na jednych nie robi to już wrażenia, bo przywykli, inni zwyczajnie boją się zwrócić uwagę. Pieprzna mowa przestała być domeną osób z marginesu społecznego. Wulgaryzmy, i to bardzo często, padają w rozmowach towarzyskich, w pracy lub w szkole.
W środowisku młodzieżowym przekleństwa są aprobowanym elementem obecnego żargonu. Młodzi klną beznamiętnie i... bez wstydu. Słychać to w miejscach publicznych. Potwierdzają to badania przeprowadzone niedawno przez Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach.
Aż uszy puchną
Ulica Armii Krajowej w Siedlcach. Idą we trzech. Szerokie plecy. Dresowe spodnie. Kołyszący się, pewny siebie chód. Rozmawiają o minionym weekendzie. O imprezie przy alkoholu, chorobie matki, relacji z dziewczyną. Są głośni. Skupiają uwagę. I ten ich język. 80 proc. słów, którymi operują, to najgorsze wulgaryzmy! Za takim słownictwem stoi, niczym cień, głęboki nihilizm, egoistyczne i prymitywne nastawienie do otoczenia. Brr... Czy idąc ulicą, muszę tego słuchać?
***
Spokojna uliczka na osiedlu Warszawska w Siedlcach. Wieczorny mrok. Otwarte okna mieszkań w pobliskich blokach. Tylko jeden przechodzień. Z telefonem komórkowym przy uchu. Ma około 20 lat. Rozmawia głośno. Jego słowa to lawina przekleństw. Normalne słowa to rodzynki.
Flirt sunie w stronę stolicy. Na stacji przed Mrozami do wagonu wsiadają dwie młode kobiety. Mają około 20-24 lat. Rozmawiają o przykrym zdarzeniu - nagłej śmierci ich sąsiada. W ich wypowiedziach dominują przekleństwa. Co drugie słowo z ust niskiej blondynki zaczyna się na k. Słowo to funkcjonuje w jej mowie jako przerywnik. Inni w tym miejscu biorą zwykle głębszy oddech. Wśród pasażerów rośnie poirytowanie. Ktoś bierze dziecko za rękę i idzie w drugą część wagonu. Jednak nikt nie ma odwagi wulgarnie wyrażającym się kobietom zwrócić uwagi. W obawie przed słownym atakiem? Z cichej aprobaty grubiańskiej mowy? Kolejna stacja. Do pociągu wsiada postawna kobieta po 60.
- Nie życzę sobie tego słuchać! Jak wam nie wstyd! Jeśli nie przestaniecie kląć, wzywam obsługę pociągu – oświadczyła stanowczym tonem nowa pasażerka.
I lawina przekleństw urywała się. Kobiety zamilkły, zaś spolegliwi podróżni dostali lekcję z asertywności.
Zostało Ci do przeczytania 63% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 28/2011:
najstarsze
najnowsze
popularne