Latem ptaków nie dokarmiamy

Mazowsze

2011-08-13 09:04:20 liczba odsłon: 7153
fot.pyt

fot.pyt

Dokarmiać gołębie czy nie? To nasz ludzki, humanitarny obowiązek wobec niszczejącej natury czy element destrukcji, tak charakterystyczny dla działalności człowieka? Taki dylemat pojawił się po lekturze artykułu społecznościowego, zamieszczonego w internetowym wydaniu "Tygodnika Siedleckiego". Wywołał on prawdziwą burzę.

POMYJE NA KOSTKĘ
Podpisana pod artykułem „Siedlczanka” opisuje praktyki sąsiadów. Problem mój polega na tym, iż niektórzy sąsiedzi bloków przy ul. Szymanowskiego wyrzucają przez okna na nowo powstałą kostkę brukową wszystko, co mają w domu i co pozostanie im po obiedzie, były nawet kości, kapusta kiszona, a w zimie zdarzyły się gotowane buraki. Pytam się: Czy my żyjemy w średniowieczu, że pomyje za okno się wyrzuca? Wydaje mi się, że nie. Ludzie ci nie szanują w ogóle pracy Urzędu Miasta, który całe szczęście poczynił kroki w kierunku upiększenia tego osiedla, za co ja osobiście jestem wdzięczna. Kostka brukowa, która stanowi chodnik, jest wykonana za pieniądze Wspólnoty Mieszkaniowej i to jest również nieposzanowanie czyjejś pracy i pieniędzy. A poza tym gołąb, na litość Boską, to nie prosię, które zje wszelakie resztki. A pytam się Katoliczek i Katolików, gdzie poszanowanie dla jedzenia? Trzeba tyle kupować, by zjeść, a nie wyrzucać.

Internauci dodali swoje spostrzeżenia: na różnych osiedlach wylewanie i wyrzucanie resztek obiadu za okno, to powszechna praktyka. Podano nawet przykład wylanej przypalonej zupy. Oczywiście powstaje pytanie: czy to jest dokarmianie gołębi i ptactwa, które rzeczywiście na takie „delicje” zleci się stadnie, czy też... po prostu wyjątkowe niechlujstwo wpisane w charakter gospodyni?

GOŁĄB W MIEŚCIE

Autorka przytacza opinię Pawła Ćwierzyńskiego z firmy BirdSystem, zajmującej się profesjonalnie odstraszaniem ptactwa.
Gołąb łatwo uzależnia się od ludzi, mimo że jest w stanie przebyć nawet 8 km w poszukiwaniu jedzenia. Dokarmiane gołębie szybko tyją, a co gorsza, intensywnie zanieczyszczają upodobane przez siebie miejsca. W rezultacie, stada miejskich gołębi stają się problemem dla mieszkańców i zarządców budynków.

(...) Obecność gołębi sprzyja rozprzestrzenianiu się chorób odzwierzęcych, tj. gruźlicy ptasiej i gruźlicy ptasiopodobnej, ornitozy, a także dolegliwości przewodu pokarmowego. Gołębie przenoszą szkodliwe mikroorganizmy: Campylobactera i Salmonellę. Miejsca gniazdowania gołębi to również źródło ektopasożytów: pcheł, roztoczy i ptaszyńców, odpowiedzialnych za problemy alergiczne wielu ludzi. Zjawisko ,,łatwego pokarmu” powoduje, że stada gołębi przestają się przemieszczać i czekają w okolicy, gdzie regularnie otrzymują jedzenie. W ten sposób łamiemy prawo selekcji naturalnej. To smutne, ale w przyrodzie jednostki chore, kalekie bądź słabe giną i tak powinno być. Dokarmiając gołębie, ingerujemy w ten naturalny proces.


STRASZYMY PTAKI CZY LUDZI?


Telefon do redakcji w sprawie artykułu: - Czy problemem jest straszenie ptaków, aby nie siadały na parapetach i gzymsach, bo brudzą, czy problemem jest straszenie ludzi informacjami o „szkodliwości” ptaków? – pyta mieszkanka Siedlec. – Dowiedzcie się państwo, ile mamy przypadków tych gruźlic ptasich czy ornitoz... Od kiedy sięgnę pamięcią, gołębie i wrony w Siedlcach są, ale epidemii z tym związanych jakoś sobie nie przypominam.

W rocznych sprawozdaniach siedleckiego Sanepidu o przypadkach chorób odzwierzęcych od lat nie było informacji o tego typu zakażeniach. Rośnie liczna przypadków boreliozy (choroba odkleszczowa), powtarzają się przypadki pogryzień przez psy i koty. Historii rodem z Hiitchocka o ataku rozjuszonych ptaków lub chorobach, na jakie społeczeństwo przez nie zapadło – nie ma.

ZDROWY ROZSĄDEK


W łańcuchu pokarmowym człowiek, cokolwiek by mówić, jest drapieżnikiem. Instynkt drapieżcy odzywa się nie tylko na widok kury na talerzu. Niektórym mroczki latają przed oczyma, gdy widzą miłośników zwierząt dokarmiających koty, ptaki, psy. Wyciągają wtedy działa i strzelają paragrafami (wyssanymi z palca), zakazami, groźbami, obelgami. Przez 5 minut rządzą światem. Może dlatego, że miłośnicy zwierząt to ludzie spokojni, dobrzy z natury, wrażliwi na krzywdę innych. Czyli łatwy cel. Ale wystarczy, że trafia na takiego pana Grzesia... też miłośnika zwierząt, ale o specyficznej fizjonomii: ogolony na łyso, z oczyma o kolorze chłodnego lodu... I wystarczy, że pan Grzesio spojrzy i powie do „rządzących światem”:

 - Taaa? No to chodź pan... To ja panu wytłumaczę, czemu to zwierzątko potrzebuje pomocy. Zaproszenie wystarcza za wszystko. Bo pan Grzesio to nie spokojna i przestraszona emerytka. I pan Grzesio ma spokój, a bezpańskie koty i psy dokarmia.

Wielkie społeczne awantury pojawiają się z reguły na osiedlach. Spółdzielnia mieszkaniowa bombardowana jest skargami na miłośników zwierząt z jednej strony i prośbami o ustawienie domków dla kotów z drugiej. Na osiedlu przy Mieszka dochodziło do gorszących scen, gdy część mieszkańców dokarmiała zimą ptactwo. Nowy kierownik administracji znalazł salomonowe rozwiązanie: ustawił w odosobnionym miejscu karmnik, gdzie można było wynosić jedzenie dla ptaków. I tylko tam. Skargi skończyły się, jak nożem uciął.

Ireneusz Kaługa
, ornitolog z zamiłowania, który w środku nocy gotów jest jechać, by ratować zagrożone ptaszyny, zdecydowanie nie popiera jednak dokarmiania ptaków w mieście.

 - Jeśli dokarmiamy, to tylko w wyznaczonych do tego miejscach, by unikać społecznych konfliktów. Co jest niezmiernie ważne: decydując się na dokarmianie ptaków, przynośmy im odpowiednie jedzenie! Karmienie okruchami chleba, resztkami obiadów jest dla nich zabójcze, bo niszczy wątrobę. Ptaki jedzą ziarna, pamiętajmy o tym. Polakom potrzebna jest edukacja: chcesz pomóc zwierzętom, to im nie szkodź! Karmienie chlebem na pewno szkodzi.

Ptaki nie wydalają z organizmu soli, a tej jest w chlebie dużo, podobnie jak w resztkach obiadu. Sól kumuluje się i ptaki chorują, padają. O tym nie wiedzą „dokarmiacze”, niestety. - Społeczny aspekt dokarmiania zwierząt jest na pewno ważny – uważa Ireneusz Kaługa. – Dla wielu ludzi to jedyny kontakt z przyrodą. Mają też poczucie, że robią coś ważnego, dobrego.

Jeśli jednak dokarmiamy ptaki, to w jednym wyznaczonym miejscu i właściwym pokarmem! Wylewanie z okien zup, wyrzucanie resztek obiadu nie ma z dokarmianiem ptaków nic wspólnego. To wątpliwe usprawiedliwienie własnego niechlujstwa.

Zdaniem Ireneusza Kaługi, ptaki doskonale poradzą sobie bez ludzkiej pomocy. Co się stanie, gdy nagle w ptasiej stołówce zabraknie jedzenia? - Pofruną dalej. Będą szukać pożywienia gdzie indziej. Jaki więc sens mają akcje dokarmiania ptaków zimą? Na pewno nie można ich pomylić z karmieniem gołębi. Drobne, rzadkie ptaki, które nie potrafią znaleźć pożywienia pod warstwą śniegu przy ciężkiej zimie, będą wdzięczne za garść ziaren czy kawałek słoninki. Ale na pewno nie za kiszoną kapustę, ziemniaki z obiadu czy przypaloną zupę. Brr! Ohyda!

MARIOLA ZACZYŃSKA
Komentarze (6)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.