Żadne wyrzeczenie kapłana nie jest zbyt duże

Mazowsze

Krzysztof Mazur 2013-08-23 13:44:12 liczba odsłon: 13538
fot. KM

fot. KM

Rozmowa Krzysztofa Mazura z ks. M. Dominikiem Millerem, kapłanem mariawitą.

Jak ksiądz poznał, że został powołany do grona Sług Ołtarza?

- Świadomość powołania dojrzewała we mnie długo i stopniowo. Pochodzę z rodziny pielęgnującej wiarę; do dziś wspominam nabożeństwa majowe i czerwcowe, na które prowadzała mnie babcia pod wiejską kapliczkę w Majdanie (parafia Żarnówka). Świadomość, że Bóg chce, bym Mu służył, wzeszła – tak bym to ujął - pod wpływem atmosfery domowej, a rozkwitła dzięki proboszczowi mińskiej parafii mariawickiej, kapłanowi M. Janowi Opali...

... który skutecznie nakłaniał księdza do wstąpienia do Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów?

- Ależ skąd! Raczej uświadamiał mi braki duchowe, a przede wszystkim, gdy zadeklarowałem chęć włożenia habitu, szkicował ogrom obowiązków, wynikających z przyjęcia święceń kapłańskich. Jeśli nakłaniał mnie do czegoś, to do tego, abym dobrze rozpoznał swoje powołanie podczas osobistych rozmów z Panem Bogiem - szczególnie podczas adoracji Przenajświętszego Sakramentu.

I nie kusiły księdza atrakcje świata?

- Owszem, ale - jak widać - mało skutecznie. Wiedziałem, że aby dokonać właściwego wyboru życiowego, muszę, unikając zgiełku współczesności, wsłuchać się w siebie. Chcę zaznaczyć, że jestem przeciwnikiem opinii, iż kapłaństwo oznacza alienację od spraw świata. Kapłan służy ludziom i musi znać zagrożenia, jakie niesie dla nich czas, w jakim żyją. Sutanna, czy – jak w moim przypadku – habit nie mają oddzielać noszących je od problemów codzienności. Przeciwnie: nakładają obowiązek czynnego kształtowania rzeczywistości wedle zasad i woli Bożej.

Kapłan realizuje powołanie w świecie, lecz nie wolno mu identyfikować się z jego duchem. Ma ufać Bogu, a nie własnym talentom (faktycznym i mniemanym), czy tak zwanej obrotności.

Postawa nieomal heroiczna...

- Nie, gdyż żadne wyrzeczenie ze strony kapłana nie jest zbyt duże...

W tym roku licząca łącznie ponad dwadzieścia pięć tysięcy wiernych społeczność mariawitów świętuje 120. rocznicę objawień Dzieła Wielkiego Miłosierdzia; na ile jego przesłanie jest aktualne współcześnie?

- O ile od czasów, gdy święta Maria Franciszka Kozłowska od Chrystusa otrzymała misję duchowej odnowy Kościoła, zmieniła się jedynie otoczka cywilizacyjna, realia życia - problemy pozostały te same. Nie da się przecież powiedzieć, że ogół chrześcijan żyje – jak to się mówi – „po Bożemu”, że mądrzej kierują swoim życiem, że jest mniej zła, wyzysku czy nienawiści. Przybywa ludzi, odchodzących od Boga, a coraz częściej zło zaczyna być nazywane dobrem. A przecież drogę do wybrnięcia ze ślepego zaułka relatywizmu wskazał Pan Jezus w objawieniach danych naszej Założycielce: uwielbienie Zbawiciela ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie, upraszanie Bożego miłosierdzie dla świata ginącego w grzechach, odwoływanie się do wstawiennictwa Matki Bożej oraz poszukiwanie Królestwa Bożego na ziemi.

W literaturze, dotyczącej początków mariawityzmu, częsta jest opinia, że pierwszych kapłanów Mariawitów lud nazywał „świętymi”. Jednak ich szczególność polegała głównie na tym, że rzetelnie, z poświęceniem wypełniali swe duszpasterskie obowiązki! A z tym były i są problemy. Członkowie mariawickiego konwentu nie byli aniołami, nie byli mądrzejsi, bardziej utalentowani od ogółu polskiego duchowieństwa katolickiego schyłku XIX w. Oni natomiast - i to była ich siła - serio traktowali charyzmat swego powołania: służbę ludowi. Niczym innym, jak gorliwością kapłańską, franciszkańskim pochyleniem się nad niedolami wiernych, przykładnym życiem osobistym (wolnym od nałogów i amoralności), rezygnacją z gromadzenia dóbr materialnych przekonywali, że jeśli się chce, jeśli się zawierzy Bogu, to nie ma tak złych czasów i warunków, by nie móc być dobrym chrześcijaninem.

Społeczność mariawicka zapłaciła wysoką cenę za wierność Dziełu Wielkiego Miłosierdzia – myślę o tak zwanych pogromach. Jeden z nich miał miejsce w Grębkowie...

- Parafia grębkowska należała do grupy tych (świadczy to o społecznej nośności mariawityzmu), w której nie posługiwał Mariawita. Mimo to parafianie gremialnie podpisali akt wyłączenia się spod władzy Stolicy Apostolskiej – z 3.700 uczyniło tak 3.000 wiernych. Nieco wcześniej, gdy jeszcze można było osiągnąć kompromis, delegaci biskupa Franciszka Jaczewskiego tak pisali do niego w raporcie, sporządzonym w lutym 1906 r.: „Zarzuty [parafian] były liczne i przeważnie słuszne, a mianowicie, że kapłani zbyt wiele za posługi religijne wymagają, że mało się ludem zajmują, że go nie oświecają w prawdach wiary, że bardzo wiele czasu spędzają poza domem w niepotrzebnych podróżach, wizytach, na grze w karty, że mało przesiadują w konfesjonałach, że niechętnie spełniają posługi religijne, że nieżyczliwie odnoszą się do praktyk brackich, że przeszkadzają ludziom w adorowaniu Najświętszego Sakramentu, że sami go nie adorują, że kościół trzymają zawsze zamknięty.”

Gdy carat, pod groźbą użycia siły, nakazał mariawitom oddać świątynie kuriom biskupim, Gębkowiacy pobudowali świątynię w pobliskiej Żarnówce. Próbę wierności swym przekonaniom przeszli oni 26 marca 1906 r., gdy zostali zaatakowani przez „wyprawę krzyżową”. Jej inspiratorami byli okoliczni księża rzymscy, którzy doszli do przekonania, że tylko przemoc zmusi kozłowitów – jak określano mariawitów – „do powrotu do prawdziwej wiary.” Krwawe zmagania trwały kilka godzin; zakończyło je przybycie wojska, przysłanego przez siedleckiego gubernatora. W bratobójczej walce (po obu stronach) padli zabici, a prawie dwie setki odniosło różnego typu rany.

Dlaczego sąsiad stanął naprzeciw sąsiada, dlaczego chrześcijanin przelał krew chrześcijanina?

- Cóż, umiejętnie zaszczepiona w ludzkich umysłach nienawiść daje przyzwolenie na przemoc. Odpowiednio uporczywe wmawianie ludowi, że mariawici, postępując zgodnie z sumieniem, stali się „wrogami prawdziwej wiary i prawdziwego Kościoła”, odniosła fatalny skutek. Pogromy są jednym z wielu przypadków w dziejach Kościoła Rzymskokatolickiego „zawieszenia” obowiązywania nakazu miłości bliźniego... Dla naszej wspólnoty siła reakcji strony rzymskiej była wykładnią skali lęku przed upowszechnieniem się ducha Dzieła Wielkiego Miłosierdzia w strukturach kościelnych. Ten duch był postrzegany jako zagrożenie dla dostatniego materialnie i nie zawsze bogatego duchowo życia sporej części kleru rzymskiego. Wszak „nie wytacza się armat, by strzelać do wróbla”.

Ale czyż i dziś „inności” nie drażnią, nie wzbudzają lęku, posuniętego czasem aż do agresji?

Jednym z zarzutów, stawianych mariawitom, było oddawanie iście boskiej czci Marii Franciszce Kozłowskiej...

- Do swej śmierci Mateczka wielokroć nazywała siebie „największą grzesznicą” i sprzeciwiała się wszelkim przejawom oddawania Jej czci religijnej. Nie zawahała się zganić Ministra Generalnego Związku Mariawitów, ks. M. Michała Kowalskiego, gdy ten umieścił Jej portret w kościele parafialnym.

Jacy są współcześni młodzi mariawici?

- Różni, jak wszyscy młodzi. Choć nasza młodzież nieco inaczej postrzega Kościół i swoją w nim rolę. Nie mamy tylu, co w Kościele rzymskim, sformalizowanych czynności, które trzeba wykonać, aby dostać taki czy inny wpis, czy zaświadczenie. Staramy się podtrzymywać mariawicki model życia duchowego, którego istotą są samodzielne wybory, dokonywane w zgodzie z Bożym prawem i sumieniem.

Młodzi też często proszą mnie o przewodzenie różnego typu spotkaniom modlitewnym – nocnych adoracji Przenajświętszego Sakramentu nie wyłączając. Młodzi mariawici nie wstydzą się swej wiary, znają historię naszego Kościoła, mają też niezłą wiedzę teologiczną, bo zdarza mi się słyszeć, że nasze dzieci podpowiadają swym rówieśnikom – katolikom na lekcjach religii.

Dziękuję za rozmowę.

Komentarze (28)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.