Z Bogdanem Skarusem, podróżnikiem, fotografikiem, pracownikiem kultury rozmawia Krzysztof Harasimiuk.
Z Bogdanem Skarusem, podróżnikiem, fotografikiem, pracownikiem kultury rozmawia Krzysztof Harasimiuk.
Podobno wróciłeś z kolejnej dalekiej wyprawy. Gdzie byłeś, co widziałeś?
Celem mojej podróży była Azja. Wróciłem do tej części świata i odwiedziłem, z grupą znajomych, Tadżykistan, Uzbekistan i Kirgizję. Planowaliśmy zahaczyć jeszcze o Afganistan i Pakistan, ale zrezygnowaliśmy z powodów finansowych i bezpieczeństwa. W Tadżykistanie spotkaliśmy dwójkę Polaków, którzy wracali z Afganistanu i nam ten kierunek odradzili. Opłata za przekroczenie granicy wynosi sto dolarów. Nocleg kosztuje 25 dolarów. Są tylko trzy przejścia między Tadżykistanem i Afganistanem. To są mosty przez rzeki. Przejścia są czynne tylko w soboty, a wizę trzeba kupić na minimum tydzień. Nie ma żadnej komunikacji. Przez tydzień niewiele moglibyśmy przejść pieszo i zobaczyć.
W jakich krajach dotychczas byłeś?
- Zwiedziłem całą Amerykę Południową, Indochiny. W Indiach byłem sześć razy i jeszcze tam zamierzam pojechać w przyszłym roku. To jest mój ukochany kontynent.
W Europie też byłem w kilku państwach, ale cały czas ciągnie mnie do Azji. W Argentynie, w Ushuaia widziałem napisy „koniec świata”, ale prawdziwy koniec świata zobaczyłem podczas mojej ostatnie podróży, w Tadżykistanie. Myślałem, że dawne republiki radzieckie są cywilizowane. Tak nie jest. Dziewięćdziesiąt pięć procent powierzchni zajmują góry Pamir. Główna arteria to Jedwabny Szlak, którym przez tydzień się poruszałem. Historyczny szlak handlowy stał się szlakiem przemytników. Jest dużo biedy. Związek Radziecki zemścił się na swoich byłych azjatyckich republikach. Mają wolność, ale bez prądu i benzyny. W Tadżykistanie nie ma w ogóle prądu sieciowego. Są setki słupów i przewodów, w których nie ma prądu. Każdy, kogo stać, ma baterie słoneczne. Nawet w lepiankach u podnóża Pamiru są baterie. Do ogrzewania i gotowania używa się suszonego łajna zwierząt, które trzeba nieraz zbierać wiele kilometrów od miejsca zamieszkania. Do tego dochodzi chroniczny brak wody. Bydło wypasa się nawet kilkadziesiąt kilometrów od domu i powyżej 4000 metrów nad poziomem morza. Ludzie szukają opału, gdzie tylko można. Lasów tam w ogóle nie ma, to tereny pustynne. Niewielkie poletka znajdują się w dolinach. Do jednej z wiosek wspinaliśmy się dwanaście godzin. Powitali nas górale, którzy nie widzieli białych od 2-3 lat. Mimo że sami niewiele mieli, zgotowali nam gościnę. Upiekli chleb, tzw. lepioszkę. Ciasto przylepia się do wewnętrznych, rozgrzanych ścian pieca glinianego i w ten sposób piecze. Pycha.(...)
Zdjęcia Bogdan Skarus
Cały wywiad w papierowym i e-wydaniu "TS" (nr 35)
najstarsze
najnowsze
popularne