Dariusz Żubertowski z Sobolewa płakał po wyroku siedleckiego sądu, który przyznał dzieci matce, chociaż pod jej opieką były zaniedbane i nie chodziły do szkoły. Fot. Janusz Mazurek
– Tatusiu, ja cię kocham, ale… jak ty się nazywasz? – zapytała Dariusza Żubertowskiego jego 4-letnia córka Weronika. Dziewczynka nie widziała ojca od półtora roku. Tak długo matka nie wpuszczała mężczyzny do domu, uniemożliwiając kontakty z trójką dzieci. Ojciec spotkał się z nimi dopiero, kiedy dzieci odebrano matce i umieszczono w ośrodku w Izdebnie.
Wcześniej ojciec, wójt, opieka społeczna i dyrekcja szkoły alarmowali, że w rodzinie dzieje się źle: dzieci są zaniedbane, nie chodzą do szkoły, a zimą przebywają w nieogrzewanym domu. Mimo to sędzia z siedleckiego Sądu Okręgowego uznała, że dzieciom będzie lepiej z matką niż z ojcem.
– Jak w Polsce ojciec zaczyna walczyć o dzieci, to traktują go jak wariata – mówi D. Żubertowski. – Ojciec ma tylko zarabiać i płacić alimenty. Nawet policjantka, której mówiłem, że z moją żoną dzieje się coś złego, stwierdziła, że się czepiam. Bo przecież moja żona daje im jeść i ubiera, więc jest dobrą matką. [...]
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 37.
Zostało Ci do przeczytania 92% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 37/2014:
najstarsze
najnowsze
popularne