Leon Polak pokazuje, co zostało z malw. fot. Janusz Mazurek
Leon Polak od prawie 50 lat dba o zieleń przy swoim bloku. Oczywiście społecznie. W tym roku, jak zwykle, czekał aż zakwitną malwy przy żywopłocie. Nie doczekał się. Szybszy był kosiarz ze Spółdzielni Mieszkaniowej, który wyciął kwiaty i wyrzucił je za żywopłot. Tam znalazł je pan Leon. Pozbierał i zwiędnięte zaniósł do Spółdzielni. Tam dowiedział się, że kosiarz nie zna się na kwiatach. Wtedy przyszedł do naszej redakcji.
Pan Leon od prawie 50 lat mieszka przy ulicy Rynkowej 7 w Siedlcach. Od lat dba o ogródek przy bloku. Sadzi kwiaty, pieli i podlewa. Przy żywopłocie wzdłuż chodnika zasadził malwy. Co roku podwiązywał je i zabezpieczał.
– A w tym nie zdążyłem. Miałem je podwiązać następnego dnia. Ocalał tylko jeden kwiat, z drugiej strony żywopłotu. Tam już się kosiarzowi zajrzeć nie chciało. I całe szczęście, to chociaż jedna malwa zostanie.
Rozżalony poszedł z interwencją do Spółdzielni Mieszkaniowej.
– To nie były kwiaty, tylko malwa w stanie bezkwiatowym - tłumaczy Wiesław Kobryń, kierownik Administracji nr 1 SSM. – Kosiarzowi, który kosi cały dzień, trudno odróżnić ją od zwykłego zielska. Jeśli byłyby już kwiaty, na pewno by ich nie skosił.
– Skoro kosiarz nie odróżnia zielska od roślin, to może Spółdzielnia powinna przysyłać kogoś, kto jednak się zna na roślinach? – irytuje się pan Leon. – Wokół malw wszystko było wypielone. Widać było, że to nie badyle. Zawsze ta alejka pięknie wyglądała, kiedy malwy kwitły. A teraz?
Mężczyzna ma żal do Spółdzielni, że za mało dba o roślinność wokół bloku.
– Jak robili wokół opaskę z kostki chodnikowej, to wszystkie rośliny, które im w tym przeszkadzały, zniszczyli. Sąsiadka prawie się popłakała. A wystarczyło nas poinformować wcześniej, że będą robić tę opaskę, a my byśmy je przesadzili. Nikt się jednak nie pofatygował. Sami o to dbamy.
Mężczyzna posadził sporo drzew wokół bloku.
– Sam je na rowerze z lasu przywoziłem. Dbam też o ogródek przy bloku. Nie chcemy mieć tu trawy, tylko ładne kwiaty.
Pan Leon sadzi również kwiaty w betonowych donicach, postawionych przez Spółdzielnię.
– A później z trzeciego piętra noszę wodę i podlewam. Tu nikt ze Spółdzielni się nie pofatyguje, żeby wody dowieźć.
- Dowozimy i podlewamy – mówi z kolei kierownik W. Kobryń. – Kwiaty do donic zawsze kupujemy hurtowo i sadzimy wokół bloków. Pan Polak robi to wcześniej.
W Spółdzielni uważają, że pan Leon dba o zieleń „aż za bardzo”.
– Obsadza wszystko, co możliwe, a nie można sadzić drzew na terenie, przez który przebiegają sieci: wodociągowa, ciepłownicza, gazowa, kanalizacyjna, itd. – mówi W. Kobryń. – Nie pyta nas o zdanie, chociaż powinien. Wokół tamtych bloków sieci jest sporo i my nie możemy sadzić tam drzew.
Kierownik twierdzi, że mieszkańcy sąsiednich bloków skarżą się na działalność pana Leona:
– Nawet pismo do nas napisali. Część drzew musieliśmy wyorać, bo z trawnika zrobił się las. My naprawdę nie jesteśmy przeciwni kwiatom, ale mieszkańcy różnie reagują na takie obsadzanie wszystkiego. A my musimy reprezentować zarówno ich, jak i pana Polaka.
najstarsze
najnowsze
popularne