Coraz więcej boćków zostaje... Martwić się o nie, czy nie?
Irek Kaługa fot. Aga Król
Coraz więcej boćków zostaje... Martwić się o nie, czy nie?
Do naszej redakcji zgłaszają się czytelnicy, zaniepokojeni losem bocianów, które nie odleciały na zimę do ciepłych krajów. Czy rzeczywiście są powody do niepokoju? Zapytaliśmy o to znawcę tematu – IRENEUSZA KAŁUGĘ z Grupy EkoLogicznej, który od kilkudziesięciu lat działa na rzecz ochrony tych ptaków.
Coraz więcej informacji napływa o boćkach, zimujących na naszym terenie.
– Bardzo dobrze, że ludzie się interesują tym zjawiskiem, to świadczy o ich wrażliwości. Ale uspokajam – bociany to twardsze ptaki, niż może się wydawać. Potrafią sobie poradzić nawet przy dużych mrozach. Doskonale znają miejsca, w których bytują, więc wiedzą, gdzie mogą znaleźć pożywienie. Rok temu mieliśmy delikwenta, który zimował na składowisku śmieci w Woli Suchożebrskiej. Miał tam codzienną dostawę mniej i bardziej zdrowych przysmaków. Przeżył. To są naprawdę nieźli spryciarze.
Jeśli są takie sprytne, to dlaczego, zamiast wygrzewać się w słońcu Afryki, wolą brodzić w polskim śniegu? Jak dla mnie paranoja!
– O gustach się nie dyskutuje. Prawda jest taka, że mała część bocianiej populacji od zawsze nie odlatywała. To żadna nowość, tylko teraz jest lepszy przepływ informacji. Dotyczy to przede wszystkim osobników młodych, osłabionych, które w czasie odpowiednim do wylotu, nie czuły się na siłach, żeby ruszać w tak długą i niebezpieczną podróż. Ale to nie reguła. Znam przypadek bociana, który od czterech lat przed zimą pozwala się zamknąć w budynku gospodarczym, a wiosną normalnie przystępuje do lęgu. Tak wybrał i trzeba to uszanować.
O! Czyli należy je łapać i zamykać?
najstarsze
najnowsze
popularne