Prezentujemy najnowszy felieton redaktora naczelnego Tygodnika Siedleckiego Dariusza Kuziaka.
.
Prezentujemy najnowszy felieton redaktora naczelnego Tygodnika Siedleckiego Dariusza Kuziaka.
Parówka na Orlenie
Na colę i parówki zasadniczo mam szlaban. Czym jednak byłby szlaban, gdyby nie można było go w razie potrzeby uchylić. W drodze do mojej umówionej puszczańskiej kryjówki czuję się „rześki, młody”. Z góry robię projekt, że sobie pozwolę „używać długo wzbronionej swobody”. (Skąd cytat? A zgadnijcie!). Na Orlenie w Zambrowie robię postój, kupuję hot-doga i popijam go colą z puszki. Cieszę się na kruche stynki nad Białym, na porcję sandacza z widokiem na Pobojno. Ale to parówka, jest dla mnie jak urlopowy aperitif. Konsumowana na parkingu ma smak zakazanego owocu – aromat przygody, zapach wolności i wakacji.
Parówki na Orlenie mają swoją historię, oczywiście, jak to zwykle u nas, historię polityczną. Gdy debiutował naTemat, zwany portalem Tomasza Lisa, głośno było nie tyle o jego zawartości (portalu, nie Lisa), co o pewnym parówko-entuzjastycznym tekście. Tekst opowiadał o Polakach, którzy na orlenowskich Stop Cafe „posłusznie się zatrzymują. I jak zaczarowani, na masową skalę kupują hot-dogi”. Grubymi nićmi było to szyte, więc o parówkach na Orlenie rozprawiano, nomen omen, z przekąsem. – Co z tą parówką? – pytano redaktora Lisa. A naTemat dorobił się w pewnych sferach opinii portalu parówkowego. Sympatykom portalu parówki zupełnie nie przeszkadzały. Do parówkowej ofensywy koncernu odnosili się ze zrozumieniem i sympatią, doceniając strategię firmy, która nie chce być „uzależniona wyłącznie od sprzedaży paliwa i związanych z tym sporych fluktuacji cenowych i popytowych”.
Czasy zmieniają się, a my, no cóż, zmieniamy się wraz z nimi. Ci sami, którzy w czasach Donalda Tuska wagę orlenowskich parówek doceniali w całej rozciągłości, dzisiaj tankowaniem na Orlenie się brzydzą i zapewniają, że co najwyżej tam sikają. Dlaczego? Ano dlatego, że firma Orlen wciąż nie chce być „uzależniona wyłącznie od sprzedaży paliwa i związanych z tym sporych fluktuacji cenowych i popytowych” i kupiła od Niemców kilkadziesiąt tytułów ukazujących się w Polsce gazet.
Z polskiego punktu widzenia dobrze się stało, bo naiwnością byłoby sądzić, że kapitał nie ma narodowości. Niemcy mają wiele dóbr eksportowych, ale wolność akurat, w tym wolność mediów, do nich nie należy. Nie ma czego żałować.
Orlen w około jednej czwartej jest własnością Skarbu Państwa. I tu oczywiście jest problem, bo władza nie powinna być wydawcą gazet, nawet pośrednio. To media mają patrzeć rządzącym na ręce, a nie władza sterować mediami. To nigdy nie jest dobry układ, również dla samej władzy. Także z tego powodu, że władzę od czasu do czasu zmieniamy.
Kartka się kończy, więc na koniec, żeby było wiadomo: Tankowałem na Orlenie (albo Lotosie) w czasach Tuska i tankuję teraz, za Morawieckiego. Dopóki ceny są tam racjonalne, na tym polega, uwaga na wielkie słowa – gospodarczy patriotyzm.
Dariusz Kuziak
Tekst został opublikowany w 3. tegorocznym wydaniu „TS".
najstarsze
najnowsze
popularne