Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, Grzegorz Arasymowicz, wójt gminy Sarnaki natychmiast zaangażował się w pomoc. Najpierw ludziom w Ukrainie, a teraz przyjeżdżającym do Polski uchodźcom.
Grzegorz Arasymowicz, wójt gminy Sarnaki fot. MC
Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, Grzegorz Arasymowicz, wójt gminy Sarnaki natychmiast zaangażował się w pomoc. Najpierw ludziom w Ukrainie, a teraz przyjeżdżającym do Polski uchodźcom.
– Jestem i mogę żyć, bo w czasie wojny ktoś uratował życie mojemu ojcu. Pomagam z potrzeby serca, ale też spłacam dług wdzięczności – mówi wójt.
DZIECI ZAMOJSZCZYZNY
Grzegorz Arasymowicz nigdy nie opowiadał publicznie, że pomaganie jest dla niego jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. W ten sposób, chce choć w jakiejś części odwdzięczyć się za swoje życie.
– Mój ojciec był dzieckiem Zamojszczyzny. Gdy Niemcy w bydlęcych wagonach wieźli dzieci z Zamojszczyzny na śmierć, mój ojciec miał 5 lat – opowiada Grzegorz Arasymowicz. – Część dzieci w jego wagonie zamarzła. Pewien 17-letni kolejarz za pół litra wódki zgodził się wyciągnąć z wagonu mojego tatę i jeszcze drugiego chłopaka. Za pół litra wódki uratował dwa życia ludzkie. Ta historia jak i to, że ojciec przeżył, były moją główną motywacją, żeby startować na wójta i by móc swoimi działaniami spłacić dług wobec społeczeństwa. Bo dzięki temu, że ten chłopak spod Łosic uratował mojego ojca, ja dzisiaj żyję. Nigdy tego nie mówiłem. Mówię o tym teraz, bo w obliczu wojny chcę dalej spłacać ten dług i pomagać uchodźcom.
POMOGLI LUDZIE
najstarsze
najnowsze
popularne