Dariusz Kuziak: Ostatni felieton, czyli oj, jak fajnie było

Mazowsze

Dariusz Kuziak 2022-06-13 12:17:33 liczba odsłon: 1979
.

.

Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.

Ostatni felieton, czyli oj, jak fajnie było

Tomasza Lisa niewiele ostatnio czytałem. Skoro jednak był to ostatni wstępniak naczelnego „Newsweeka”, to trzeba było przeczytać. Wymowa utworu pt. „Czwarta pseudowładza” jest jednoznaczna: Dziś prawdziwych dziennikarzy już nie ma. No może jeden Tomasz Lis. Ale jego też już nie ma. („Patrzcie, patrzcie, młodzi, może to już ostatni, co tak za nos wodzi...”).

Prawdziwych dziennikarzy nie ma, bo prawdziwi dziennikarze, to – jeśli trafnie odczytuję myśl Tomasza Lisa - to tacy, którzy mają takie poglądy jak Tomasz Lis. Reszta ma poglądy własne, co znaczy, że dała się kupić i pisze, co władza każe.

A przecież – warto przypomnieć - nie takie, nie takie mieliśmy w III RP standardy dziennikarskie. Pamiętacie, jak prezydent Bronisław Komorowski zeznawał przed sądem? W telewizji nie pokazali? A pełno kamer było: TVN, TVP, Polsat. Wszyscy na miejscu i żadnej transmisji. Kwiat warszawskiego dziennikarstwa, komplet akredytacji i nic. Były ważniejsze tematy. Takie były i są wolne media. Chcą, to transmitują. Nie chcą, nie transmitują. Prezydent Komorowski był w tej sprawie akurat niemedialny.

Jak myślicie, gdyby prezydent Andrzej Duda stanął przed sądem, nawet jako świadek, media byłyby równie mało zainteresowane? Pytanie retoryczne, nie musicie odpowiadać. A gdyby to obecny prezydent pijany kolebał się nad grobami w Charkowie? Albo z powodu „choroby filipińskiej” próbował wsiąść do samochodu przez bagażnik? To jak sądzicie, jego ludziom udałoby się, przynajmniej na jakiś czas, zapewnić zmowę milczenia? Bo ludziom prezydenta Kwaśniewskiego się udało. Miał medialną ochronę nawet na prowincji. Wiem,co piszę, bo coś 20 lat temu sam straciłem w „Tygodniku” felietonową rubrykę, gdy nieostrożnie próbowałem poddać w wątpliwość jakość tamtej prezydentury, dzisiaj znanej głównie młodzieży z alkoholowych memów.

A afera Rywina? Ile czasu minęło od chwili, gdy przyszedł Rywin do Michnika, do chwili, gdy mogliśmy o tym przeczytać w „Wyborczej”? Przyszedł, jak pamiętam, w lipcu, a publikacja w była w grudniu. Stołeczny świat dziennikarski przez 6 miesięcy o tym nie wiedział? Wiedział doskonale! Dowodem notka Mazurka&Zalewskiego we „Wprost”. Coś poza tym? Ktoś drążył temat. Nawet jeśli, to bez przesady.

Dlaczego? Bo sprawa dotyczyła Adama Michnika i Leszka Millera, ludzi w tamtych czasach bardzo wpływowych w tzw. mediach głównego nurtu.

„W Polsce media nie kontrolują władzy, to władza na różne sposoby kontroluje większość mediów” - napisał Tomasz Lis. Za prezydentury Kwaśniewskiego i Komorowskiego tak właśnie było. Tyle że dzisiaj jest akurat na odwrót. Żadna władza w Polsce nie była kontrolowana i rozliczana przez dziennikarzy z równą pasją jak obecna.

Kiedy kolumna wioząca prezydenta Komorowskiego ma wypadek, to wiadomość brzmi: „Kolizja z udziałem BOR-u. W jednym samochodzie prezydent”. A gdy kolumna wiezie premier Beatę Szydło, to jest to „Wypadek Beaty Szydło”.

DARIUSZ KUZIAK

Komentarze (14)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.