Jedni mają go za chwast, inni nie potrafią zapamiętać egzotycznej nazwy i mówią o „tym czymś” albo... pitaburze. A są i tacy, którzy popularyzują właściwości tej rośliny.
Naziemna część rośliny rośnie naprawdę wysoko – mówi gospodarz
Jedni mają go za chwast, inni nie potrafią zapamiętać egzotycznej nazwy i mówią o „tym czymś” albo... pitaburze. A są i tacy, którzy popularyzują właściwości tej rośliny.
Wiktor Rytel z Sarnak to sadownik specjalizujący się w jabłkach. Ale uprawia też kapustę, truskawki i pochodzące z Peru fioletowe ziemniaki truflowe. Oraz topinambura.
GRUSZKI ZIEMNE
– Mniej więcej 30 lat temu kolega, dziś prowadzący firmę z branży ekologicznej, powiedział mi o „gruszkach ziemnych” – przypomina sobie Wiktor Rytel.
Z czasem okazało się, że to topinambur, czyli słonecznik bulwiasty. Pochodzi z Ameryki Północnej, a do Polski trafił prawdopodobnie w 20-leciu międzywojennym. Stosował go w tamtych czasach choćby Apolinary Tarnawski, propagator medycyny naturalnej, w sanatorium pod Lwowem.Polscy rolnicy znają topinambura od dawna, ale jako roślinę rosnącą dziko. A czasem wręcz traktują jak chwast – to gatunek bardzo inwazyjny i ciężko go wyplenić. Dawniej był uprawiany przy gorzelniach, bo wykorzystywano go przy produkcji spirytusu.
- Na razie bulwy są małe – wyjaśnia Wiktor Rytel. – Za miesiąc będą większymi bryłami.
KAWA Z BULWY
W latach 90. XX w. pan Wiktor postanowił zasadzić u siebie tę dziwną roślinę.
– I jakoś poszło – mówi. – Topinambur nie boi się mrozu, więc po mokrej jesieni można ją kopać nawet zimą. Wykopana bulwa to coś między ziemniakiem a, jak chcą niektórzy, imbirem. Mnie się kojarzy z cebulkami kwiatów – dodaje rolnik.
najstarsze
najnowsze
popularne