Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
.
Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
Zbierałem chrust, zanim to było modne
Zbierałem chrust, zanim było to modne. Od czterdziestu lat zbieram. I to, wstyd przyznać, wciąż w tym samym lesie. Kiedy zaczynałem ten zbieracki proceder, nie podejrzewałem, że stanie się życiowym nałogiem. Kolekcjonerskie nawyki z dzieciństwa są jednak zaraźliwe. Ze znaczków i proporczyków wyrosłem, chrust mi został.
Chrust zbieram od lat. Natomiast las, choć zdaje się wieczny i niezmienny, wraz z całą okolicą został właśnie uznany za najbardziej niebezpieczne miejsce na świecie. Przynajmniej takie jest zdanie zachodnich specjalistów od wojskowych strategii. Kto by pomyślał? Takie leśne wygwizdowo, sam środek niczego – a wypoczynek prawdziwie ekstremalny!
W lesie chrustu nie brakuje. Widocznie poza sezonem dowożą świeży. W tym roku mogło być oczywiście inaczej. Z powodu rządowej promocji leśnego zbieractwa oraz światowego kryzysu energetycznego mogli mi (zapobiegliwych, niestety, nie brakuje) chrust w puszczy do imentu wyzbierać. Zwłaszcza że pojechałem dość późno. Lato doszło do tego stanu, w którym – jak pisał Poeta, co zginął na posterunku – brzmieje jak miękkie gruszki. Sezon trwał w najlepsze. Perseidy nocą po niebie śmigały. Chrustu mogło więc nie być.
Ale nic podobnego – chrustu nie brakowało; ba, miałem wrażenie, że w lesie jest go nawet więcej niż zwykle. Polacy bywają jednak przekorni.
Ogniska, jak co roku, na bindudze płonęły. Nocne wspólne śpiewy też okazjonalnie miały miejsce. Nie żeby od razu „o rycerstwie spod kresowych stanic, o obrońcach naszych polskich granic...”. Bez przesady. Choć w tamtych stronach – parę staj od granicy – ta dawna pieśń byłaby akurat na miejscu.
Straży granicznej i ochotnikom z WOT byłoby miło. W pobliskiej wsi całą jesień i zimę na mostku stali. Służbiście i ofiarnie. A i teraz mundurowi czujnie, choć dyskretnie, kręcili się po okolicy.
Wróćmy jednak do chrustu. Zbieranie chrustu, jako się rzekło, nie zaginęło. Jednak w kwestii zaopatrzenia w opał nowomodne wkradają się dziś obyczaje. Szczapki na ognisko przyjeżdżają na polanę samochodami, wprost z marketu. W woreczkach z siatki, suchutkie i równo pocięte.
Że nie wozi się drewna do lasu? Przepraszam, ale nie w tych czasach. Oczywiście, że się wozi. Najpierw z lasu do marketu, potem – z marketu do lasu. Kto bogatemu zabroni. Zwłaszcza takiemu, który się spieszy – czas to pieniądz! – nie ma więc ochoty włóczyć się po lesie za chrustem. W lesie są pajęczyny, komary i mrówki.
Zbierałem chrust, zanim to było modne. W tym sezonie nawet zbieraczowi chrustu należy się wsparcie. I to niekoniecznie od rządu. – Może pan weźmie nasze drewno? Parę szczapek zostało. Nie będziemy go z powrotem wieźć do domu.
DARIUSZ KUZIAK
najstarsze
najnowsze
popularne