Wywiad z Beatą Ostrowską-Harris - laureatką Złotych Skrzydeł

Mazowsze

Mariola Zaczyńska 2023-02-17 13:14:40 liczba odsłon: 2797
Beata Ostrowska-Harris - laureatka Złotych Skrzydeł, nagrody Tygodnika Siedleckiego Fot. Aga Król

Beata Ostrowska-Harris - laureatka Złotych Skrzydeł, nagrody Tygodnika Siedleckiego Fot. Aga Król

Z Beatą Ostrowską-Harris rozmawia Mariola Zaczyńska.

- Stała się już Pani symbolem kobiecej siły i hartu ducha. Zdjęcia, na których uchwycono Pani spojrzenie na płonący pałac, obiegły świat. I te słowa: „Nie ma co płakać, trzeba go znowu odbudować”...

– Wtedy nie było czasu na łzy. Od razu musieliśmy wypełniać mnóstwo dokumentów, wysyłać listy i pisma, bo potrzebowaliśmy natychmiast pieniędzy, aby zabezpieczyć to, co ocalało.

- Jakie uczucia wtedy dominowały? Żal? Gniew? Czy może odcięła Pani emocje, by nie płakać?

– ...Chyba je odcięłam. Chwile, kiedy cieszyliśmy się odbudowanym pałacem, były naprawdę piękne. Ale teraz przyjdą drugi raz.

- Czy tę siłę odziedziczyła Pani po mamcie, czy po tacie? Mama to wspaniała artystka, ceniąca swoją wolność. Tata to energiczny polityk, ceniony w społeczeństwie...Czyich cech ma Pani więcej?

– Naprawdę nie wiem. Ojciec był silny, ale mama zawsze postawiła na swoim.

- Czyli córka takich ludzi nie mogła być inna. Choć ja mam wyobrażenie o życiu arystokratów, że są chowani pod kloszem, a to przecież nie sprzyja pielęgnowaniu „wojowniczych” cech.

– To były inne czasy. Miałam trzy opiekunki: polską, angielską, francuską... Ach, była jeszcze Niemka! Uczyły nas języków. Przyznam, że nawet gdy wyemigrowaliśmy z kraju, zawsze był ktoś do pomocy w domu. W Anglii mamie udało się znaleźć kucharza. Okazało się, że był trochę szalony. W ścianie w kuchni była dziura. I on z tą dziurą rozmawiał! Moja matka zaraz znalazła kogoś innego, ale tamten jednak świetnie gotował!

- Tylko z tą dziurą gadał...

– No tak... Trudno mówić o wychowaniu pod kloszem w czasach wojny. Ale i tak mieliśmy ogromne szczęście. Straciliśmy dom, majątek, ale nikt z naszych bliskich nie zginął.

- Jako nastolatka była Pani prawdziwym łobuziakiem. Znam historię, jak to w szkole prowadzonej przez siostry zakonne udawała Pani, że mdleje podczas gry w hokeja na trawie, bo Pani strasznie tego hokeja nie lubiła.

– O tak! A jako młoda kobieta byłam w rodzinie „czarną owcą”. Nikt nie mógł mi powiedzieć, co mam robić. W dodatku zaczęłam prowadzić pub, taki drink bar. Ciotki były oburzone.

Cały wywiad z Beat ą Ostrowską-Harris przeczytacie w papierowym i e-wydaniu "Tygodnika Siedleckiego  (kup teraz).

 

Komentarze (5)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.