Z Beatą Ostrowską-Harris rozmawia Mariola Zaczyńska.
Beata Ostrowska-Harris - laureatka Złotych Skrzydeł, nagrody Tygodnika Siedleckiego Fot. Aga Król
Z Beatą Ostrowską-Harris rozmawia Mariola Zaczyńska.
- Stała się już Pani symbolem kobiecej siły i hartu ducha. Zdjęcia, na których uchwycono Pani spojrzenie na płonący pałac, obiegły świat. I te słowa: „Nie ma co płakać, trzeba go znowu odbudować”...
– Wtedy nie było czasu na łzy. Od razu musieliśmy wypełniać mnóstwo dokumentów, wysyłać listy i pisma, bo potrzebowaliśmy natychmiast pieniędzy, aby zabezpieczyć to, co ocalało.
- Jakie uczucia wtedy dominowały? Żal? Gniew? Czy może odcięła Pani emocje, by nie płakać?
– ...Chyba je odcięłam. Chwile, kiedy cieszyliśmy się odbudowanym pałacem, były naprawdę piękne. Ale teraz przyjdą drugi raz.
- Czy tę siłę odziedziczyła Pani po mamcie, czy po tacie? Mama to wspaniała artystka, ceniąca swoją wolność. Tata to energiczny polityk, ceniony w społeczeństwie...Czyich cech ma Pani więcej?
– Naprawdę nie wiem. Ojciec był silny, ale mama zawsze postawiła na swoim.
- Czyli córka takich ludzi nie mogła być inna. Choć ja mam wyobrażenie o życiu arystokratów, że są chowani pod kloszem, a to przecież nie sprzyja pielęgnowaniu „wojowniczych” cech.
– To były inne czasy. Miałam trzy opiekunki: polską, angielską, francuską... Ach, była jeszcze Niemka! Uczyły nas języków. Przyznam, że nawet gdy wyemigrowaliśmy z kraju, zawsze był ktoś do pomocy w domu. W Anglii mamie udało się znaleźć kucharza. Okazało się, że był trochę szalony. W ścianie w kuchni była dziura. I on z tą dziurą rozmawiał! Moja matka zaraz znalazła kogoś innego, ale tamten jednak świetnie gotował!
- Tylko z tą dziurą gadał...
– No tak... Trudno mówić o wychowaniu pod kloszem w czasach wojny. Ale i tak mieliśmy ogromne szczęście. Straciliśmy dom, majątek, ale nikt z naszych bliskich nie zginął.
- Jako nastolatka była Pani prawdziwym łobuziakiem. Znam historię, jak to w szkole prowadzonej przez siostry zakonne udawała Pani, że mdleje podczas gry w hokeja na trawie, bo Pani strasznie tego hokeja nie lubiła.
– O tak! A jako młoda kobieta byłam w rodzinie „czarną owcą”. Nikt nie mógł mi powiedzieć, co mam robić. W dodatku zaczęłam prowadzić pub, taki drink bar. Ciotki były oburzone.
Cały wywiad z Beat ą Ostrowską-Harris przeczytacie w papierowym i e-wydaniu "Tygodnika Siedleckiego (kup teraz).
najstarsze
najnowsze
popularne