Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
.
Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
Oddzielić ziarno od TVN-u
Przed świtem obudził nas deszcz. Prawdę mówiąc, to mieliśmy spędzić tę noc w ruinach zamku w Olsztynie. Ktoś był tam, opowiadał, że fantastyczne miejsce. Ale nie dotarliśmy. Apel Jasnogórski skończył się późno. Zrobiło się ciemno, a zamek o kilkanaście kilometrów. Kto by tam go szukał po nocy. Położyliśmy się spać wśród zielska na jakiejś zapuszczonej posesji.
Mieliśmy po kilkanaście lat i w ogóle żyliśmy jak Pan Bóg przykazał. Jak ptaki niebieskie, co ani żną, ani sieją, ani nie zbierają do spichlerzy... No, bez przesady. Aż tak biblijnie nie było; domowe kanapki mieliśmy. I o ile pamiętam, herbatę w termosie.
Jan Paweł II przyjechał - druga papieska pielgrzymka do ojczyzny - i Częstochowa pełna była po brzegi. Lisy miały norki, ptaki – gniazda, papież – apartamenty u paulinów. A my nocleg pod gwiazdami czerwca w zdziczałym ogrodzie. Po co się gnieździć gdzieś kątem na klatce schodowej? Wieczorem to wydawało się niegłupie. Gdyby nie ten nieustępliwy kapuśniaczek nad ranem....
Zajrzeliśmy do kilku kamienic. Ani skrawka wolnego. Naród leżał pokotem. Każdy korytarz, każdy podest – wszystko zajęte. Przycupnęliśmy na schodach i przedrzemaliśmy do rana. Ktoś otworzył drzwi, wyprasował nasiąkniętą koszulę, poratował kubkiem gorącej herbaty. A potem znowu pod mury.
Był czerwiec – niech sprawdzę – dokładnie 18 i 19 czerwca 1983 roku. Miesiąc wcześniej milicjanci zakatowali naszego rówieśnika Grzegorza, za kilka miesięcy miała zacząć się walka o krzyże w Miętnem. Rok później esbecy zakatują ks. Jerzego. Nieciekawe czasy.
Ale byliśmy pod murami Jasnej Góry, pod bokiem papieża, więc byliśmy wolni. Władza wcale nie chciała, byśmy się tam zebrali. Ale nie mogła temu przeszkodzić. I za to Jana Pawła II szczerze nienawidziła. Ale nawet tego nie mogła mu powiedzieć. Nienawidziła go więc jeszcze bardziej. Niektórych do dzisiaj trzęsie, więc nie zmarnują żadnej okazji. Pamiętają, tacy pamiętliwi.
Też pamiętam, co nam, mówił wtedy, jeszcze przed deszczem: „Czuwam, to znaczy: czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska”. I jeszcze to na koniec: „Wiem o waszej trudnej młodości, o poczuciu krzywdy i poniżenia, o jakże często odczuwanym braku perspektyw na przyszłość - może o pokusach ucieczki w jakiś inny świat”.
Rzadko wspominam tamten licealny wypad do Częstochowy. Ale akurat trafiła się okazja. Trochę na przekór. „W zgiełkliwym pomieszaniu życia” przypominam sobie, skąd jestem, kim jestem. Co i komu jestem winien.
DARIUSZ KUZIAK
najstarsze
najnowsze
popularne