Miłość w zbombardowanym kościele

Garwolin

Justyna Janusz 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 3645
Panstwo Alfreda i Czesław Wielgoszowie, fot. Justyna Janusz

Panstwo Alfreda i Czesław Wielgoszowie, fot. Justyna Janusz

Gdy brali ślub, garwoliński kościół był jeszcze zniszczony po niedawnym bombardowaniu. Do ołtarza ciężko było dojść suchą stopą. Pani Alfreda podwinęła więc swoją białą sukienkę i tak szła ślubować swojemu Czesławowi miłość, wierność i uczciwość małżeńską… Był 5 listopada 1939 roku.

Parę dni temu Państwo Wielgoszowie z Lucina w gminie Garwolin świętowali 70. rocznicę ślubu. Sami przyznają, że ten czas minął bardzo szybko. Dzisiaj on jest jej oczami, bo ona źle widzi, a ona jego uszami, bo on czasami nie dosłyszy. – Żyli sobie dziad i baba, bardzo starzy oboje – recytuje z uśmiechem pani Alfreda. 

Dochowali się: pięciorga dzieci, 12 wnuków i 5 prawnuków. Widać, że ciągle bardzo się kochają, patrzą na siebie z czułością i nawzajem z siebie żartują. Takich długodystansowców trudno nie zapytać o przepis na udane małżeństwo. – Trzeba ustępować jedno drugiemu – autorytatywnie stwierdza pan Czesław. Nie musieli – chcieli.

Pani Alfreda i pan Czesław poznali się w 1938 roku. Oboje działali w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. Ona miała 17 lat, on 22. Uczucie, co prawda, nie pojawiło się jak grom z jasnego nieba, ale stopniowo dojrzewało. Oni spodobali się sobie, również rodziny przypadły sobie do gustu. Kilka miesięcy później przyszło do ustalania szczegółów wesela. – Niech tylko nie wyjdzie na to, że musieliśmy się pobrać, bo dziecko było w drodze – śmieje się pani Alfreda. – Bo nic takiego nie miało miejsca. – To były inne czasy – wzdycha pan Czesław z tęsknoty. – Ludzie bardziej dbali o wiarę, szanowali siebie nawzajem. Rozchmurza się od razu na pytanie, jak zapamiętał Alfredę sprzed 70 lat. – Ładna była małżonka? – pytamy. – Pewnie, że ładna – śmieje się pan Czesław. – W końcu miała wtedy 17 lat.

Urodę widać u pani Alfredy i teraz. Nie jest stereotypową, zaniedbaną kobietą ze wsi. Zresztą niewiele brakowało, a byłaby rodowitą Amerykanką.  Jej rodzice wrócili ze Stanów Zjednoczonych na dwa miesiące przed jej narodzinami. Mimo że w czasach, kiedy Alfreda była panną na wydaniu, mocno zwracano uwagę na to, ile „hektarów” można wnieść do małżeństwa, w jej rodzinie i w rodzinie pana Czesław nikt na to nie patrzył. 

Do  ślubu pani Alfreda szła w białej pożyczonej sukience. Garwoliński kościół został zbombardowany we wrześniu 1939 roku. Dachu tam nie było, ale oni ślubu nie odwołali. Wspominają, że podłoga była zalana przez deszcz i trzeba było nieźle manewrować, żeby omijając kałuże dojść do ołtarza. Potem było wesele w domu rodziców pana Czesława w Leszczynach, a później normalne życie.

Pan Czesław pracował jako krawiec w jednostce wojskowej. W 1944 roku razem z innymi ruszył na Berlin. Pani Alfreda została w domu sama z rocznym dzieckiem. Nieraz musiała się chronić z nim w lesie, bo bała się Niemców. W dodatku najstarszy syn chorował. Pani Alfreda nie patrząc na zagrożenie zabrała dziecko do lekarza do Warszawy. Jechała pociągiem, a potem samochodem przez zbombardowaną stolicę. Gdy wróciła do Garwolina, nie mogła się dostać do domu, bo na moście Niemcy właśnie dokonywali egzekucji na ponad 30 mieszkańcach miasta. Całą noc spędziła z małym dzieckiem w rowie, bo nikogo nie chciano tamtędy puścić. – Dopiero rano, gdy już szłam do domu, zobaczyłam na moście krew – opowiada.

Później nadszedł rok 1945. Wszyscy zaczęli wracać, ale pana Czesława nie było. Do jego żony doszła wiadomość, że w czasie walk został ranny i ma urwaną rękę i nogę. W dodatku znajduje się gdzieś pod Berlinem. Pani Alfreda nie zastanawiała się długo, tylko razem ze szwagrem wsiadła do pociągu i pojechała szukać męża, by sprowadzić go do domu. Czasy były trudne, i niepewne. W pewnym momencie pociąg zatrzymał się w lesie, zgasło światło. Rozeszła się plotka, że to Rosjanie zatrzymali skład. Szwagier kazał pani Alfredzie ukryć się pod siedzeniem. Tak przesiedziała kilka godzin dopóki pociąg nie ruszył. Dotarła w końcu do jednostki męża. 

– Włosy mi stanęły dęba, jak ją tam zobaczyłem, kilkaset kilometrów od domu – opowiada pan Czesław. – A mi kamień spadł z serca jak się okazało, że on jest cały i zdrowy – uzupełnia pai Alfreda. Uspokojona wróciła do domu i dziecka. Kilka tygodni później wrócił też pan Czesław. Do 1954 roku pracował jako krawiec. Później w wyniku wypadku w gospodarstwie stracił palce i musiał szukać innego zajęcia. Przez kilkadziesiąt lat pracował jako stróż w sądzie. W latach 70-tych razem z żoną zbudowali dom.

Zawsze byli bardzo zgodnym małżeństwem. Pan Czesław był głową rodziny, ale pani Alfreda szyją, która dobrze tą głową sterowała. Przez tyle lat nie było między nimi „cichych dni”. – Nawet jak doszło do sprzeczki, a mama się obraziła, to tata długo nie wytrzymywał i zaraz przychodził zagadywał – śmieje się córka Krystyna. – Nigdy jednak przy nas się nie kłócili.

Dzieci państwa Wielgoszów nigdy  też nie zaznały głodu. Czasem było w domu skromnie, ale nigdy bardzo biednie. Wyznacznikiem w życiu i małżeństwie zawsze dla Wielgoszów była wiara (jeden z synów został nawet księdzem). – Ona zawsze pomaga – krótko stwierdza pani Alfreda. – Czasem nie możemy się pogodzić z tym, że teraz świat się tak zmienił i tyle par żyje bez ślubu.


Komentarze (3)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.