Pasterz i jego owieczki

Łosice

Milena Celińska 0000-00-00 00:00:00 liczba odsłon: 7544

Najpierw siedlecka Prokuratura Rejonowa umorzyła postępowanie w sprawie molestowania przez księdza 15-letniej Ewy, bo stwierdzono, że duchowny nie uczył jej religii i dlatego nie była od niego zależna. Dziewczyna miała skończone 15 lat, więc nie było mowy o pedofilii.

Prokuratura z jednej strony nie podważyła zeznań Ewy, a z drugiej stwierdziła, że dziewczyna miała „sama poddawać się czynnościom seksualnym”. Matka nastolatki zaskarżyła decyzję prokuratury do ministra sprawiedliwości. Minister ją poparł i nakazał jeszcze raz wszcząć postępowanie.

W 2007 roku w jednej z gmin powiatu łosickiego młody, wtedy 29-letni ksiądz przygotowywał przedstawienie na rocznicę śmierci Jana Pawła II. Do kościelnej grupy teatralnej trafiła 15-letnia Ewa. Ksiądz Jacek W. od razu wzbudził jej zaufanie.
- Rodzice rozwodzili się. W domu nie było miło. Zawsze byłam skryta i wstydziłam się z kimkolwiek porozmawiać o moich problemach. Jestem bardzo wierząca i wydawało mi się, że ksiądz Jacek pomoże mi w znalezieniu właściwej drogi – wspomina dziś 18-letnia Ewa.

POWIERNIK I PRZYJACIEL

Zaprzyjaźnili się. Ona mu się zwierzała, on jej słuchał. Rozmawiali nie raz do późna. Matka Ewy cieszyła się, że córka nie włóczy się po nocach z rówieśnikami, tylko spędza czas z księdzem na plebanii. Pewnego wieczoru, gdy uczestniczyli w ognisku, Ewa oddaliła się z księdzem Jackiem. Rozmawiali jak zwykle. Nagle on ją pocałował.
- Byłam w szoku. Nie był to ojcowski całus w czoło - mówi Ewa. Doskonale wiedziała, że to, co się stało, nie było dobre. Nie skończyła jednak znajomości z księdzem Jackiem W., bo, jak mówi, on był jej jedynym wsparciem i autorytetem. Wciąż wspólnie spędzali dużo czasu.
 - Pewnego razu zasugerował, żebym zaczęła dotykać go w miejsca intymne. Wcześniej przytulał mnie wielokrotnie, ale odbierałam to jako przyjacielskie gesty - wspomina Ewa.
Nie potrafiła się opierać namowom księdza. Nadal spędzała z nim wieczory pijąc kawę, gawędząc i...
- Nie doszło jedynie do pełnego stosunku płciowego. Poza tym robiliśmy prawie wszystko... Ksiądz proponował mi stosunek przerywany. Pokazał nawet, jak się zakłada prezerwatywę. Nie chciałam uprawiać seksu. Zresztą za każdym razem nie chciałam, żeby dochodziło do bliskości, ale on tak mną manipulował... - mówi ze łzami w oczach Ewa.
W maju 2007 r. Jacek W. zaprosił do siebie na rozmowę mamę Ewy. - Od razu wydał mi się jakimś takim miłym człowiekiem. Pytał o Ewę, mówił, jak ona przeżywała mój rozwód - opowiada matka Ewy, pani Ania. Pani Ania, tak jak jej córka, otworzyła się przed księdzem. Zaczęły się spotkania i rozmowy. - Nawet nie wiem, jak to się stało. Po prostu zaczęliśmy ze sobą być... normalną parą – mówi pani Ania.
Ewa, choć została odsunięta przez Jacka W. jak zabawka w kąt, milczała, bo cieszyła się ze szczęścia mamy...
***
PORZUCONE
W sierpniu 2007 roku Jacka W. biskup diecezji drohiczyńskiej przeniósł do parafii w Kamionnej koło Łochowa (powiat węgrowski).
- Myślę, że stało się tak, bo później przeczytałam w aktach prokuratury, że wikariusz naszej parafii zeznał, iż rozmawiał z proboszczem o „wybrykach” Jacka W. - opowiada pani Ania. Po przeniesieniu księdza do innej parafii romans trwał nadal.
- Obiecywał, że zrzuci sutannę. Dzieliło nas prawie 100 km, ale bywał u nas często. Byłam w nim taka zakochana. Dbał o Ewę i dwoje moich młodszych dzieci, jakby był ich ojcem. Ciągle opowiadał, że będziemy wkrótce szczęśliwą rodziną. A ja w to wierzyłam, bo Jacek był zupełnie inny niż mój były mąż - opowiada ze łzami w oczach pani Ania.
Romans trwał do kwietnia 2008 roku. Jacek W. po prostu pewnego dnia powiedział, że to koniec. Pani Ania była wtedy po ciężkiej operacji. O zerwaniu ich „związku” dowiedziała się przez telefon, w szpitalu. Wróciła załamana do domu i pewnego dnia zaczęła rozmawiać z Ewą. Ostrzegała ją przed mężczyznami, którzy wykorzystują, mamią słowami...
- Wtedy Ewa powiedziała mi, co działo się za drzwiami plebanii. Jak ksiądz Jacek stawał się jej przyjacielem, jak pisał na gadu-gadu, że kocha. Opowiadała mi, jak obiecywał, że rzuci kapłaństwo i zabierze ją za granicę, aby stworzyć jej lepszy dom. Patrzyłam na Ewę i powoli zaczęłam rozumieć. Zapytałam: dziecko, co on ci zrobił? Ewa przyznała się tylko, że raz ją pocałował, parę razy dotknął. Córka powiedziała mi, że jak ksiądz zaproponował jej stosunek przerywany, na który ona nie zgodziła się, wtedy Jacek W. zakończył ową „przyjaźń”. Nikt nie jest w stanie zrozumieć, co ja poczułam i czuję do dziś. Dopiero w aktach prokuratury przeczytałam, co on jej robił. Gdybym wiedziała to wszystko wcześniej, to nigdy nie wpuściłabym go do domu! - mówi pani Ania.
W październiku 2008 roku matka Ewy poszła na policję. Dzielnicowy od początku nakłaniał ją, by się uspokoiła i zostawiła tę sprawę, bo śledztwo będzie trudne, bo nie ma dowodów, bo to ksiądz i nie wypada....
– Policjant stwierdził nawet, że córka ma pewnie bujną wyobraźnię i wszystko sobie wymyśliła. Poprosiłam, by na razie nie wszczynano śledztwa, że poinformuję o wszystkim biskupa drohiczyńskiego. Byłam pewna, że dziekan nas zrozumie i stanie po naszej stronie – dodaje pani Ania.
***
KOŚCIÓŁ I PROKURATURA NIE WIDZĄ PRZESTĘPSTWA...
Ordynariusz drohiczyński bp Antoni Dydycz przysłał kobiecie list, w którym napisał, że ksiądz jest na drodze nawrócenia. Potem były kolejne pisma. Za każdym razem biskup między wierszami namawiał, by sprawę „wyciszyć”.
- 9 kwietnia 2009 roku, po raz kolejny pojechałam na policję. Zażądałam, by wszczęto śledztwo i choć namawiano mnie, bym nie robiła zamieszania, tym razem nie dałam się spławić - opowiada pani Ania.
Ksiądz Jacek W. zeznał na policji, że po ojcowsku przytulał dziewczynę, wspierał ją, bo była przybita sytuacją rodzinną. Nie widział w tym nic złego. Zaprzeczył, by dochodziło do czegoś więcej. Sprawa trafiła do prokuratury, która postępowanie umorzyła, gdyż stwierdzono, że nie zaistniał czyn zabroniony. Otóż siedlecka prokuratura prowadziła postępowanie w kierunku art. 199 kk, paragraf 1, mówiącym o doprowadzeniu innej osoby (wyłącznie pełnoletniej) do obcowania płciowego poprzez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia. Według prokuratury do kontaktów seksualnych dochodziło za zgodą dziewczyny i nie było mowy o nadużyciu stosunku zależności (bo ksiądz nie uczył nastolatki religii). Wikaremu nie postawiono zarzutów, ale i nie podważono zeznań Ewy.
- Nie mogłam z tym się pogodzić. Za namową znajomej napisałam pismo do Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym napisałam, że w pierwszym, trwającym półtora miesiąca postępowaniu celowo zawężono kwalifikację czynu. Nie zbadano wielu istotnych okoliczności przemawiających za winą księdza. Zaskarżyłam fakt, że prokuratura nie wzięła pod uwagę paragrafu 3, art. 199 kk, który mówi o „doprowadzeniu małoletniego do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, nadużywając zaufania lub udzielając mu korzyści majątkowej lub osobistej, albo jej obietnicy”. Tak było w przypadku Ewy, bo nadużył jej zaufania. Była od niego zależna jako parafianka oraz uczestniczyła w próbach do przygotowywanego przez księdza przedstawienia– wyjaśnia pani Ania.
Skargę kobiety minister uznał za zasadną. Nakazał prokuraturze wszcząć postępowanie na nowo. Zaczęło się ono ponownie w grudniu 2009 roku. Obecnie trwa poszerzanie materiału poprzez ponowne przesłuchiwanie świadków.
***
BRONIĄ SPRAWCĘ?
- 18 lutego br. zeznawałam w prokuraturze przy pani psycholog, która próbowała włożyć mi w usta nie moje słowa. Mam wrażenie, że ktoś chce to wszystko zataić. Czy żyjemy w państwie prawa, w państwie świeckim? Dziwi mnie, że musiałam nalegać, by prokurator notował to, co ja mówię, a nie wnioski psychologa... Dla pani psycholog było niezrozumiałe, że Jacek W. mamił nas „wizją rodziny” i że takie stwierdzenie nie istnieje. Przykładów, które świadczą o tym, że ktoś chce zamieść tę sprawę pod dywan, jest więcej - żali się Ewa.
- Do dziś mam od niego smsy, że jestem chora psychicznie. Skoro więc jestem niespełna rozumu, to on wykorzystał nie tylko dziecko, ale i chorą kobietę... Według litery prawa kontakty z Ewą to nie pedofilia, bo córka miała skończone 15 lat. To paragrafy i przepisy, a każdy człowiek wie, że dziewczynka mająca 15 lat i kilka miesięcy to dziecko - stwierdza pani Ania...
Teraz Prokuratura Rejonowa w Siedlcach prowadzi postępowanie w sprawie doprowadzenia małoletniej Ewy do poddania się innej czynności seksualnej, poprzez nadużycie stosunku zależności. Jest to przestępstwo zaliczane do kategorii przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajowości. Postępowanie toczy się z wyłączeniem jawności. Dlatego prokuratura nie zgodziła się na udostępnienie swoich materiałów naszej gazecie.
Ksiądz Jacek W. obecnie przebywa w żeńskim klasztorze na terenie diecezji drohiczyńskiej - kontakt z nim, jak twierdzą siostry zakonne, jest niemożliwy. Natomiast ks. prałat dr Zbigniew Rostkowski, rzecznik prasowy Kurii Biskupiej w Drohiczynie, nie odpowiedział na wysyłane drogą mailową pytania.

Przyglądając się tej historii można zadać sobie pytanie: czy żyjemy w państwie prawa, gdzie odpowiednie służby chronią ofiarę, czy też żyjemy w państwie, gdzie służby te poddają się presji Kościoła? Na stronie www.ruchofiarksiezy. org napisano o dokumencie „Crimen Sollicitationis”. „Crimen Sollicitationis” to tajny dokument Watykanu z 16 marca 1962 roku, objęty największą klauzulą tajności, ujawniony przez „zbuntowanych” duchownych. Witryna podaje, że dokument ten pod karą ekskomuniki nakazuje: trzymanie w największym sekrecie przestępstw seksualnych księży, bezkompromisowo walczyć z poszkodowanymi i tymi, którzy ich popierają, oraz zakazuje współpracy w tych sprawach z władzami śledczymi. „Crimen Sollicitationis” narzuca, by nie przywiązywać żadnej wagi do ofiar przestępstw seksualnych popełnianych przez księży, i mówi wyraźnie, że opieką mają być objęci oskarżeni księża...

MILENA CELIŃSKA

P.S. Imiona 15-latki i jej matki zostały zmienione na prośbę bohaterek artykułu.
Komentarze (26)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.