Minister skarbu, Aleksander Grad nie zgodziłby się na przekazanie udziałów PKS łosickiemu starostwu, gdyby to powiat miał być jedynym prowadzącym i zarządzającym przedsiębiorstwem. Zgoda została podpisana, bo Miasto i Gmina Łosice miały przejąć 61 proc. udziałów PKS, a pozostałe gminy po 4 procent udziałów. Pracownicy mieli dostać 15 proc. udziałów, a 4 proc. miało zostać w rękach starostwa.
Kilka dni później, po podpisaniu dokumentów przez ministra, starosta łosicki zorganizował spotkanie z samorządami gminnymi. Posiedzenie odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Powstał z niego protokół, który nie odzwierciedla tego, co tak naprawdę mówiono tego dnia o przyszłości PKS.
Taśmy prawdy
Pod protokołem z 15 marca podpisał się wicestarosta Andrzej Lipka. Dokument ten jest bardzo skróconym raportem z dyskusji, jaka odbyła się z udziałem wójtów. W protokole zawarto tylko wygodne dla starostwa wnioski – brakuje relacji z dyskusji, która pokazuje prawdziwą sytuację i przyszłość pracowników łosickiego PKS. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie zawiera nagranie z owego posiedzenia, do którego udało się dotrzeć dziennikarzowi „TS”.
Na początku posiedzenia starosta Czesław Giziński po raz kolejny przedstawił zebranym, jakie dokumenty samorządy muszą przygotować, by doszło do przekazania im udziałów PKS. Zaraz potem głos zabrał wójt Olszanki, Jan Parol, który oznajmił, że już pół roku prosi o przedstawienie planu naprawczego PKS.
- Z czym wiąże się dla mojego samorządu przejęcie udziałów przedsiębiorstwa? Nikt do tej pory takiej odpowiedzi mi nie udzielił – pytał J. Parol.
- Gminy będą partycypować w kosztach utrzymania PKS – zaczął prezes firmy, Franciszek Kowaluk. – Przedsiębiorstwo posiada 54 autobusy i nie wiem, czy społecznie jest aż tak duża potrzeba, by je wszystkie zatrzymać.
- Musi być pomysł na PKS, by utrzymywał się on nie tylko z przewozów – wtrącił wójt Sarnak, Marian Waszczuk.
W końcu głos zabrał wójt Starej Kornicy, Franciszek Kałużny. Jego gmina, tak jak i Olszanka, nie przejęła udziałów. Prawodopodbnie w przyszłości oba samorządy tego nie zrobią.
- Rok starań przejęcia PKS minął i dalej nic się nie dzieje. W PKS potrzebny jest taki człowiek jak Henryk Brodowski (od red. obecny dyrektor łosickiego SPZOZ). Niech przyjdzie i rozgoni towarzystwo: zostawi tych, co chcą naprawdę pracować. Kierowcy olewają pasażerów i samorządy. Przykład ostatniej zimy: dzwonię, mówię, że trzeba po ludzi jechać, że droga przejezdna, a mi tu taki mówi, że on to pier… i nie pojedzie! Kto tych kierowców pilnuje?! – grzmiał F. Kałużny.
W tym momencie F. Kałużnego tak poniosły nerwy, że klął bez opamiętania.
- Nie klnij, bo się nagrywa i taśmę trzeba będzie ciąć – uciszał M. Waszczuk.
Na szczęście taśma nie została pocięta i dzięki temu opinia publiczna może poznać prawdę o sytuacji łosickiego PKS, co nie wszystkim zapewne jest na rękę…
najstarsze
najnowsze
popularne