Spowiedź bliźniaka

Mazowsze

Tomasz Markiewicz 2011-06-12 10:24:52 liczba odsłon: 14292
Rafał Mroczek

Rafał Mroczek

Wszystko zaczęło się 10 lat temu - od castingu do serialu „M jak Miłość”. Od tej pory życie Rafała i Marcina Mroczków jest własnością powszechną. Konsumowano je każdego ranka z zupą mleczną i tabloidem w ręku. Im mniej o sobie mówili, tym więcej chciano wiedzieć. Bulwarówki dopisywały własne domniemane scenariusze. Co w tym wszystkim było prawdą, co domysłem, a co bzdurą wyssaną z palca? Oto Rafał Mroczek, jakiego jeszcze nie znacie!

- Ludziom wydaje się, że na co dzień prowadzisz imprezowe życie celebryty... Dobrze myślą?
- Wiesz, kiedy ostatnio byłem, jak to się określa „na salonach” ? Dwa lata temu. A wiesz, dlaczego nie chodzę? Żeby nie pisali o mnie, nie wyszukiwali bzdur, nie patrzyli, jak byłem ubrany, nie oceniali i nie nazywali celebrytą. Bo kto to jest celebryta?

- Właśnie Ciebie chciałem o to zapytać.
- Umówmy się, że większość dziennikarzy, którzy tak szufladkują innych, sami są z wykształcenia zupełnie kimśinnym. Wykonują wolny zawód. Bo to nie jest zawód pożytku publicznego, jak adwokat, lekarz, inżynier albo sędzia, gdzie musisz mieć papier, zrobić aplikację czy uprawnienia budowlane, żeby komuś most nie zawalił się na
głowę. Bo co to znaczy wolny zawód? To znaczy, że możesz być piosenkarzem, aktorem, dziennikarzem albo tancerzem, a o tym, czy się do tego nadajesz, świadczą wyłącznie twoje kwalifikacje. Rynek cię zweryfikuje. Więc niech przestaną już opowiadać, że bez tytułu magistra sztuki nie można być aktorem.

- I niech nie robią z was celebrytów?

- Właśnie tak. Jestem zatrudniony na takich samych kontraktowych warunkach i wykonuję taką samą pracę na planie filmowym jak inni. A celebryta to ogólne pojęcie. To są ludzie, którzy w jakiś sposób zaistnieli w mediach. Mogą to być i politycy, i aktorzy, i wokaliści.

- O czym myślisz, gdy po raz pierwszy spotykasz jakiegoś człowieka? Jest coś, czego chciałbyś się o nim dowiedzieć?
- Nie myślę o niczym... Autentycznie.

- Ludzie w takich momentach najczęściej myślą: „Ile on ma pieniędzy?”.
-. (Wybuch śmiechu )... A co mnie obchodzi, ile on ma pieniędzy?

- Sądzisz, że ludzie nie myślą tak o Tobie?
- …Myślą, że mam nie wiadomo ile kasy?!

- Myślą też, że możesz im coś załatwić. Widzisz w ich oczach taką nadzieję?

- Że załatwię im jakąś małą rólkę? To naturalne, że jeśli ktoś coś dla ciebie robi, to chciałbyś odwzajemnić się tym samym. Przysługa za przysługę, przynajmniej ja tak mam. Ale czasem naprawdę nie miałbym jak, bo ja nikomu nie załatwiłbym roli w serialu.

- Był taki okres, kiedy - według własnej skali i wyobrażenia - zarabiałeś duże pieniądze?
- Był.
- I co, sodówka nie uderzyła do głowy?
- To zależy. Każdy ma inną granicę do przekroczenia. Na przykład dla mnie sodówka była wtedy, gdy przegrałem tysiąc złotych w karty. Tylko jeśli pójdziesz do kasyna i napatrzysz się na kolesi, którzy przegrywają po 10 tysięcy, to gdzie mi do nich. Ale znowu dla kogoś, kto zarabia ponad tysiąc złotych miesięcznie, przepuszczenie
takiej sumy w jeden wieczór jest równoznaczne z sodówką. Umówmy się, że ludzie od pokoleń są materialistami. Tylko jakaś mała część, setny procent, potrafi wyzbyć
się myślenia o pieniądzach, kupowaniu. Im do szczęścia wystarczy w zupełności medytacja. Mnie nie. Ale potrafię nie myśleć o pieniądzach...

- A gdybyś w jednej chwili wszystko stracił i był zdany na łaskę innych - byłby to dla Ciebie powód do wstydu?

- Byłby. U osoby anonimowej ten wstyd jest mniejszy, ponieważ nie odczuwa dodatkowej presji. Myślę jednak, że wiele osób w takiej sytuacji czuje się niekomfortowo.
- Pomyśleć tylko, jak czuła się mistrzyni olimpijska Agata Wróbel, która z braku środków do życia wyjechała segregować odpady w Londynie...
- Musiałem to przeoczyć przeglądając brukowce. Myślisz, że to nie był dla niej wstyd?
- Wstyd czy dyskomfort? Przecież żadna praca nie hańbi.
- Dyskomfort jest wtedy, gdy cisną buty. Oczywiście żadna praca nie hańbi. Życie potrafi przygnieść człowieka takim ciężarem nieszczęść, że trudno się potem podnieść. Kiedyś może ten człowiek żył inaczej, ale wystarczy tragedia, załamanie nerwowe i... Świat idzie do przodu, a on nie może go dogonić. Często myślę, o tym, że coś podobnego mogłoby przecież i mnie spotkać.

- Dlaczego jedni aktorzy osiągają w życiu sukces, a innym - choć bardzo się starają - to się nie udaje?
- O tym decyduje jakiś splot okoliczności. Ilu było aktorów, którzy przez lata nie robili nic albo robili niewiele i nagle, w wieku 40 czy 50 lat, stali się ludźmi z „Top 10”, a nawet
number one. Niech każdy czeka cierpliwie na swoje 5 minut. Popularność czasem przeszkadza w życiu, bo musisz żyć z nieustającą presją i oceną ludzi. Ale kiedy już jej zasmakujesz i ona się kończy, to też nie czujesz się z tym dobrze. Musisz więc nauczyć się żyć z popularnością, ale i potrafić obejść się bez niej, gdy się skończy. Dziś jestem na takim etapie, że dużo już rozumiem i do pewnych spraw potrafię podejść z dystansem.

- Z sukcesem zawsze wiążą się nagroda i kara. Nagroda to pieniądze, uznanie, przywileje, kara to zazdrość, ostra krytyka, pomniejszanie zasług. Ty zasmakowałeś
słodyczy sukcesu, ale poznałeś też tę drugą stronę.

- Nie ukrywam, że czasem łapałem depresję i trudno było się otrząsnąć. Teraz mam już do tego dystans, ale na początku...

- Ataki internetowych frustratów potrafią złamać nawet największego twardziela, a co dopiero młodego wrażliwego chłopaka.
- To nie były łatwe chwile. Gdyby nie szkoła czy praca, najchętniej nie wychodziłbyś z domu. Wydawało ci się, że każdy, kogo mijasz na ulicy, jest właśnie tym, który oczernia cię w internecie. Mówi się, że czas goi rany, ale pewne przeżycia pozostają z tobą na zawsze.

- Zastanawiam się, za co można było nie lubić Mroczków. Za to, że byli wszędzie? W pewnym momencie media epatowały Wami codziennie.
- Ale to nie było tak, że ja chciałem udzielać tych wszystkich wywiadów. Widzisz jakąś gazetę, piszą o tobie, chociaż nie powiedziałeś ani jednego słowa. Ale twój kolega, rzekomy twój znajomy, powiedział, że kupiłeś sobie nowe auto.

- „Jak nam powiedział znajomy byłego męża Edyty Górniak” albo „jak dowiedzieliśmy się od byłego współlokatora Rafała Mroczka z akademika” to taki tabloidowy
wytrych, który ma stworzyć iluzję wiarygodności.

- I ludzie dają się na to nabrać. To jest show biznes, takimi prawami się rządzi i musisz się do tego przyzwyczaić.

- A nie przyszło Ci nigdy do głowy - oczywiście przy całym zaufaniu do znajomych - że ktoś jednak mógł sprzedawać informacje o Tobie do kolorowych gazet?
- Gdybym znalazł w gazecie informacje, które mogłyby mnie w jakikolwiek sposób obnażyć, szybko bym się zorientował, że pochodzą od kogoś z moich znajomych. Na szczęście - odpukać - oni nie zdradzają prywatnych kulis w rodzaju tego, że gdzieś była jakaś burda albo że za dużo wypiłem. Oczywiście, takie sytuacje miały miejsce...

- Wytniesz mi to w autoryzacji?
- Nie, niczego ci nie wytnę, bo nie jesteś tabloidem, który zrobi z tego aferę. Umówmy się, jestem 28-letnim facetem, któremu zdarzyło się kilkakrotnie przegiąć. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to ma problem.

- Czujesz instynktownie, komu możesz zaufać, kto jest szczerym człowiekiem, a kto nie?

- Tak. Zwłaszcza że jestem zodiakalnym Rakiem, a osoby spod tego znaku dużo myślą o relacjach między ludźmi, o stosunku innych ludzi do własnej osoby. Analizują zachowania: „Dlaczego tak powiedział?”, „Dlaczego tak się zachował?”. Wystarczy, że ktoś nie odpowie ci „dzień dobry” - i już masz poczucie niesprawiedliwości: „Dlaczego nie odpowiedział?”. To samo zaobserwowałem u wielu znajomych Raków. Tak na marginesie – czterech moich bliskich znajomych jest z lipca i cztery dni pod rząd obchodzimy urodziny. Wtedy jest jedna niekończąca się impreza.

- Masz jakieś nawyki, które przeszkadzają Ci w codziennym życiu?

- Notoryczne spóźnialstwo. Zresztą dziś miałeś tego przykład (Rafał po 8 minutach spóźnienia napisał esemesa: „Będę za 10 minut”. W rezultacie był po 20. W sumie 28 minut spóźnienia - przyp. aut.).

- Spokojnie. Pewien amerykański dziennikarz umówił się z Robertem De Niro na 10.00, a ten przyszedł o 17.00.
- U mnie kwadrans akademicki to minimum. Ale ja toleruję spóźnienia u innych, pod warunkiem, że nie pada na głowę.

- A nie jest tak, że swoim notorycznym spóźnianiem okazuje się brak szacunku drugiemu człowiekowi?
- Ja szanuję innych ludzi, ale niech oni też szanują moje spóźnialstwo. Przytoczony przez ciebie argument jest psychologiczną próbą wymuszenia czegoś...

- Kiedy patrzysz na swoje dotychczasowe życie, jak bardzo jesteś nim usatysfakcjonowany - w skali jednego do dziesięciu?
- Siedem.
- No a te 30 procent?
- Z jednej strony jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem, ale z drugiej myślę, że te 10 lat pracy i to wszystko, co zrobiłem, mogłoby rzucić nieco inne światło na moją osobę. W którymś momencie popełniłem błąd...

- Gdybyś miał poprosić o coś Pana Boga, o co byś poprosił?
- O lepszą pamięć.
- Zaraz to sprawdzimy. Kiedy była bitwa pod Grunwaldem?
- Ha ha ha. Źle trafiłeś, tej daty nigdy nie zapomnę. Często weryfikuję znajomych, którzy czekają przed klatką. Mówię: „Wciśnij 2…, kluczyk, bitwa pod Grunwaldem”. Po czym
słyszę: „Że co...?”. 1410 to data, która otwiera drzwi do mojej enklawy. To kod do mojego mieszkania.
- Dobra lekcja historii.
Komentarze (51)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.