Wiem, jak chcę wyglądać w trumnie

Mazowsze

Tomasz Markiewicz 2012-01-05 14:18:47 liczba odsłon: 5690
Piotr Tymochowicz. Fot. Janusz Mazurek

Piotr Tymochowicz. Fot. Janusz Mazurek

Z Piotrem Tymochowiczem rozmawia Tomasz Markiewicz

Piotr Tymochowicz –  ekspert do spraw wizerunku i PR-u politycznego. Pracował z: Marianem Krzaklewskim, Andrzejem Lepperem, Januszem Palikotem.
 Wydano na Pana trzy wyroki śmierci, ale, jak widać, Piotr Tymochowicz wciąż żyje...


–  To było wiele lat temu, gdy zawodowo zajmowałem się wyciąganiem ludzi z sekt religijnych. Żeby to zrobić, musiałem wniknąć w ich struktury i zdobyć zaufanie samego guru, zdarzało się nawet, że odprawiałem msze. Byłem w kilku ważnych sektach: „Antrovis”, sekcie „Niebo” i sekcie Odnowy w Duchu Świętym. Potem kilku dziennikarzy opisało tę moją działalność, przez co zostałem zdemaskowany i musiałem uciekać... Zrobiło się bardzo niebezpiecznie.
Śni się Panu czasem po nocach Andrzej Lepper?

–  Śni, ale bardziej na jawie. I nie jako mój klient, nie jako polityk, ale jako człowiek, z którym zwyczajnie byłem zaprzyjaźniony. Cały czas jest mi go szkoda, bo jego życie nie musiało się tak skończyć... Byłem jedną z ostatnich osób, które rozmawiały z nim przed śmiercią. Miałem wpaść na moment, a zostałem trzy godziny. Czułem, że coś jest nie tak, ale nie spodziewałem się, że aż tak źle. Gdybym mógł to przewidzieć, zostałbym całą noc. Widocznie te trzy godziny nie wystarczyły.

- A kobiety się Panu śnią?
–  Śnią.

- Jakie? Bardziej podobne do Doroty Rabczewskiej czy do Danuty Wałęsy?
–  Świat kobiet wyglądałby dla mnie ponuro, gdyby istniały tylko te dwa rodzaje kobiet. Wtedy pewnie zaprzyjaźniłbym się z inną frakcją, a przynajmniej czułbym się zmuszony... Na szczęście są kobiety różne od tych dwóch typów, które pan wymienił.

- Danuta Wałęsa opublikowała niedawno autobiografię. Czy to jest lektura, którą Piotr Tymochowicz będzie czytał do poduszki?

–  Pewnie tak, bo mam nawyk zgłębiania różnych tajemnic. A pani Danuta była zawsze dość enigmatyczną postacią: zawsze w cieniu i zawsze niechętnie z tego cienia wychodzącą. To naturalne, że chcemy poznawać rodziny i bliskich osób powszechnie znanych, ich rozterki, różnego typu problemy, także te typowe dla przeciętnych ludzi. Fakt, iż Danuta Wałęsa potrafi swobodnie o tym wszystkim opowiadać, dobrze o niej świadczy i czyni ją bliższą czytelnikom.

-Jest Pan autorem teorii, że dowolnego przechodnia z ulicy można wykreować na najbardziej charyzmatycznego człowieka na świecie. Jolę Rutowicz też?

–  Powiem więcej: nie tylko Jolę Rutowicz, ale również jej różowego konika.

- Rozmawiamy już kilka minut. Zauważył Pan, że od czasu do czasu Panu przytakuję? Z perspektywy nauczania mowy ciała to chyba fatalne przyzwyczajenie?

–  Nie, dlaczego? Potakiwanie jest sygnałem tak zwanego aktywnego słuchania, potwierdzeniem, czy dociera do pana to, co mówię. To lepsze, niż gdyby pan siedział sztywny jak mumia. Wie pan, bywam czasem w miejscach, w których przebywa także Waldemar Pawlak, i mam zawsze taki humanitarny odruch
–  mimo że się hamuję –  żeby podejść do niego i sprawdzić mu puls, to, czy jeszcze żyje...

- Wróćmy do Pana teorii i konkluzji. Mówi Pan na przykład, że ludzie po studiach i ze średnim wykształceniem mają tendencję do pseudointelektualnego bełkotu.
– Łatwiej jest nam bełkotać pseudointelektualnie, niż nazywać rzeczy po imieniu, czyli mówić prostym, zrozumiałym i emocjonalnym językiem. Wittgenstein powiedział, że język wymyślono po, to żeby zakłamywać własne myśli. I trochę tak jest. Im bardziej jesteśmy wyrafinowani językowo, tym mniej skłonni mówić wprost. Ja uczę mówienia wprost. Mówienia, że jest mi przy rozmowie z panem albo dobrze, albo źle, a nie odgrywania farmazonów o próbach i licznych perspektywach owocnej współpracy na wielu płaszczyznach. Mowa Orwella powinna zostać wreszcie wykorzeniona z naszego języka, a „Folwark zwierzęcy” powinien być lekturą, a nie wzorem do naśladowania.

- Chce mi Pan wmówić, że na Pana spotkaniach z publicznością nie pojawiają się słowa typu „percepcja”, „artykulacje” itp.?

–  Mówię o tym, że charakterystyczne dla człowieka i jego działań są tak zwane percepcje i artykulacje paradoksalne. I wyjaśniam od razu prostym, zrozumiałym językiem, na czym to polega. Jeśli ktoś bardzo dużo, wręcz kwieciście opowiada o dobru i złu, o tym, że najważniejsza jest uczciwość, że trzeba zachowywać normy etyczne –  to już w tym miejscu powinno się nam zapalić światełko. Dlaczego? Ponieważ mówi o oczywistościach, a jeżeli ktoś ma potrzebę mówienia o oczywistościach, znaczy, że sam ma z tym problem.

- Czyli że w jego życiu jest odwrotnie, niż wskazują na to słowa?

–  Dokładnie. Ma gębę pełną frazesów. Jeżeli ktoś mówi o monopolu na dobro i zło, to sam topi się we własnej pysze i nie wie, co to pokora. Pokora przejawia się w tym, że nikt tego prawa do monopolu sobie nie uzurpuje. Przypuśćmy, że taki człowiek obserwowałby scenę, jak żaba pożera muchę. To jest dobre dla żaby, bo dzięki temu żyje, ale czy byłby tak odważny, żeby stanąć twarzą w twarz z muchą i powiedzieć jej, że to jest dobre? Wątpię. Uciekałby, gdzie pieprz rośnie.

- Na co Piotr Tymochowicz poświęciłby ostatnie godziny swojego życia?

–  Na to pytanie można odpowiedzieć hasłowo i można odpowiedzieć bardzo osobiście. Byłem przy swoim dziadku w ostatnich chwilach jego życia. I on powiedział mi bardzo mądrą rzecz. Nie ma kompletnie żadnego znaczenia to, czy miałem w swoim życiu 500 kobiet, 5 czy żadnej; czy miałem wielkie, czy małe przyjemności, bo teraz nie mam z tego nic. Za moment odejdę i liczy się w zasadzie tylko jedno: to, co pozostawię po sobie innym i jakie relacje miałem z tymi ludźmi. Warto to pamiętać i pielęgnować, bo jeśli nie wierzymy w bogów Zeusa, to warto przynajmniej wiedzieć, że istnieje taka metoda przedłużenia sobie życia po śmierci.

- A Pan już wie, jak chciałby wyglądać w trumnie?

–  Być może to panu pokażę.

- Naprawdę?

–  (Tymochowicz ku mojemu zaskoczeniu wyciąga z kieszeni szklaną miniaturę.) To jest kapsuła, która będzie zawierać tylko jeden element: mój osobisty kod DNA, i zostanie umieszczona w bardzo bezpiecznym miejscu.
Komentarze (6)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.