Zhejtujmy ich! Bo są inni?

Mazowsze

Zbigniew Juśkiewicz 2016-01-12 07:54:13 liczba odsłon: 5249
fot. pyt

fot. pyt

Pamiętacie artykuł „Strefa biedy” i falę hejtu jaka wylała się na rodzinę, która prosiła o pomoc? Wróciliśmy do tego tematu.

Życie pisze różne scenariusze, nie zawsze piękne i szczęśliwe. Smutek bywa tym większy, gdy na ludzi potrzebujących pomocy wylewa się jad i pogarda innych.

Pani Danuta nie może powstrzymać łez. Nie rozumie, skąd w ludziach bierze się tyle złości. Mówi, że na nią nie zasłużyła. Prosiła tylko o pomoc, a tu wylało się na nią tyle przykrych słów, tyle oskarżeń i zarzutów.

W artykule „Strefa biedy” (z 13 grudnia) pisaliśmy o sześcioosobowej rodzinie, która znalazła się w fatalnej sytuacji życiowej. Małżonkowie z czwórką dzieci (wszystkie uczą się bądź są absolwentami Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego) utrzymują się tylko z renty socjalnej. Nie są zaradni, nie są wykształceni, żyją w skrajnie ciężkich warunkach. Nie mają sprawnej lodówki ani nawet kuchenki gazowej, by zagrzać wodę do mycia. Do ogrzewania rozpadającego się, ponadstuletniego drewniaka, służy im „koza”. W jednym pokoju stoją trzy wersalki, na których śpi cała rodzina. Stare meble się rozpadają, a do kłopotów finansowych dochodzą jeszcze zdrowotne. 

 

CZY KTOŚ POMOŻE?

Pani Danuta, za naszym pośrednictwem, poprosiła o jakieś wsparcie. Najprostsze. O to, co jest niezbędne do życia: lodówkę, kuchenkę gazową, jakąś pralkę czy choćby trochę opalu na zimę. – Jest dużo dobrych ludzi, którzy potrafią zrozumieć człowieka – mówi zapłakana kobieta. – Po ukazaniu się artykułu miałam ze dwadzieścia telefonów z ofertą pomocy. Ktoś zaoferował kuchenkę, inny obiecał, że przywiezie drewna na opał. Ale miałam też telefony, które sprawiły mi tyle przykrości. Niektórzy wymyślali nam od nierobów i leni. Tylko czy pomyśleli, jak znaleźć pracę w niewielkiej wsi osobom niepełnosprawnym?

Podaje przykład starszego syna, który aż rwie się do jakiejś pracy. Gdzie tylko może, ima się dorywczych zajęć. – Ale o stałej posadzie, niechby najniżej płatnej, nie ma nawet mowy. Po każdym przykrym telefonie aż mnie serce ściskało. Ciężko mi, że dzieciom lepszego losu nie mogę zapewnić, a tu jeszcze musiałam słuchać, jaki ze mnie leń. Pytano, jak mam śmiałość prosić o pomoc...

 

I TYLE JADU...

W internetowych komentarzach także nie zabrakło sączącego się jadu. „A gdzie byliście, jak wszyscy ludzie ciężką pracą dorabiali się majątków? Każdy jest kowalem swojego losu”, „Obrona nierobów i wichrzycieli”, „Już niebawem dostaną 500 złotych na dziecko, to na kawę i papierosy będą mieli”, „Siedzą tylko na ławce i mają dużo, około 50 gołębi, które nie dają im nic”.

Kilka osób ujęło się za rodziną: „50 gołębi to jest ich szczęście w tej biedzie”, „Im trzeba pomóc, ta rodzina jest pokrzywdzona przez los”, „Ludzie, chodzicie do kościoła i tak mówicie o ludziach biednych. Pomóżcie im, bo najwyraźniej sami z tego nie wyjdą. Po prostu nie mają głowy do życia”, „Każdy usiądzie przy stole, podzieli się opłatkiem i złoży życzenia, a i o prezentach pod choinkę pamięta... Tylko większość ludzi po wyjściu z pasterki ma gdzieś potrzebujących, bo przecież (sądząc po komentarzach) sami są sobie winni. Taka to nasza wiara: piękna w teorii, ale w praktyce u wielu ludzi kuleje. Jak widać panuje znieczulica. Życie pisze różne scenariusze i nie zawsze są one piękne i szczęśliwe. Dla wielu wyjście z sytuacji wydaje się bardzo proste dopóki sami się w biedzie nie znajdą. Wtedy wszystko się komplikuje”.

 

WOLIMY, ŻEBY ZNIKNĘLI?

Skąd biorą się takie napastliwe, czasem wręcz agresywne komentarze dotyczące rodziny, która przecież nikomu nie wadzi i żyje na uboczu lokalnej społeczności? Psycholog Krystyna Strukowicz spotyka się z podobnymi sytuacjami w swojej codziennej pracy. – Brak zwykłej ludzkiej empatii – komentuje. – Niektóre osoby mogą sobie zadać pytanie: „Czemu mamy im współczuć? Niech oni nie mają lepiej niż my”. Niestety, ciągle mamy zbyt mało wrażliwości i życzliwości. Zamiast tego przemawia przez nas gorycz i rozżalenie.

Zdaniem psycholog, wszystkie te negatywne reakcje mają swoje źródło. – Złe emocje wynikają często z własnych trudnych doświadczeń. Bo skoro nam w trudnych sytuacjach nikt nie pomagał, to czemu mamy się teraz wobec innych kierować dobrocią? Tkwi w nas jakieś poczucie niewyrównanych krzywd. I bywa, że jeśli choćby słyszymy o współczuciu dla innych, budzi to wręcz agresję.

Krystyna Strukowicz uważa, że w naszym społeczeństwie brakuje tolerancji dla inności. Zrozumienia dla ludzi, którzy żyją obok nas, ale sobie w tym życiu nie radzą, choćby ze względu na swoją niepełnosprawność czy ułomność.

Wygląda to tak, jak byśmy chcieli, żeby ci ludzie w ogóle zniknęli, a taka publiczna akcja niesienia pomocy sprawia, że ich los wychodzi na światło dzienne. Ta rodzina żyje w specyficzny sposób, jakby wolniej, nie uczestniczy w otaczającym nas wyścigu szczurów. Oni mają swoje gołębie, bo tylko na to ich stać...


Ze względu na bardzo niski poziom internetowej dyskusji często towarzyszącej artykułom, w których zawarty jest apel o pomoc, postanowiliśmy o blokowaniu możliwości ich komentowania. Wychodzimy z założenia, że wyciągnięcie ręki do drugiego człowieka jest aktem dobrowolnym. Pomoc wyświadczy tylko ten, kto zechce. Ale dlaczego osoba „prosząca o chleb ma otrzymać kamień” od tych, którzy pomóc nie chcą?

Każdy oczywiście może mieć swoją opinię, zarówno na ideę solidarności, jak i w związku z konkretną sprawą. Niektóre z ujawnianych opinii wydają się być jednak krzywdzące dla drugiego człowieka, a redakcja nie zawsze ma możliwość ich zweryfikowania i stwierdzenia czy są prawdziwe.

Prosimy więc o niezamieszczanie podobnych w komentarzach, ale o przesyłanie istotnych informacji na poruszane przez nas tematy „pomocowe” na adres e-mail: internet@tygodniksiedlecki.com.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Przeczytaj też na ten temat:

Strefa biedy

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.