Zabawki Józefa i Barbary

Łosice, Sarnaki

Aneta Abramowicz-Oleszczuk 2018-07-15 15:40:51 liczba odsłon: 16359

Zabawki, uszyte przez panią Basię, fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk

Nie ma osoby, której nie spodobałyby się lalki i maskotki, uszyte przez panią Basię. Patrząc na oryginalne, starannie wykończone zabawki, nie chce się wierzyć, że uszyła je osoba, która jeszcze 2 lata temu nie umiała szyć.

Ale zacznijmy od początku, bo w tej opowieści wszystko zaczęło się od Józefa i jego zabawek, a właściwie to od jego babci, która mieszkała w nadbużańskich Sarnakach.

Józef

Wnuczek przyjechał do niej w 1992 r., z Warszawy. I został, mimo że wydawało się, że będąc optykiem-mechanikiem oraz elektromonterem zespołów indukcyjnych, pracy tu raczej nie znajdzie... Czy został nad Bugiem dlatego, że tu poznał swoją Basię, czy też dlatego, że nie chciałby u kogoś pracować? – pewnie jedno i drugie. Dwuletni kurs rolniczy zrobił dopiero wtedy, gdy zamieszkał z babcią. Przez te wszystkie lata zainwestował w ziemię, maszyny rolnicze i... w maszyny do szycia. I dobrze zrobił.

Po wizycie na miejscowym bazarku uznał, że najlepiej się sprzedają buty i spódnice.

W tamtym czasie potentatem obuwniczym był Łukbut. Pan Józef chciał handlować butami tej firmy. Chętnych było jednak tak wielu, że uznał, iż nie będzie za każdym razem czekał w dłuuugiej kolejce po towar. I mimo że panie w Łukbucie aż klaskały rękami na jego widok, tak dobrze mu szło to handlowanie, podziękował za tę współpracę.

- Postanowiłem, że będę robił buty sam – mówi.

Nawiózł do domu kopyt, cholewek i podeszew i... zaczął szyć buty. A że nie miał pojęcia o szyciu? Nic nie szkodzi. Dla chcącego nic trudnego!

Józef udał się na 1-dniową praktykę do szewca. I równie szybko, jak zaczął szyć buty, tak szybko z tych butów zrezygnował. Ale nie z szycia! Postanowił szyć spódnice.

W Sarnakach była filia siedleckiej Spółdzielni Pracy „Miś”. Józef liczył, że krawcowe same się znajdą. I faktycznie się znalazły. Tyle tylko, że żadna z nich nie umiała nie tylko uszyć, ale nawet obrębić spódnicy!

- Przyzwyczajone do szycia poszczególnych elementów zabawek, umiały szyć to i tylko to. I były w tym świetne! – wspomina.

Cóż było robić? Pan Józef pojechał z bombonierą do „Misia”. Poprosił pierwszą napotkaną tam krawcową o instrukcję szycia zabawek i wrócił do domu z garścią oczu dla miśków. Na dobry początek.

- Tak się cieszyłem i do domu spieszyłem, że aż mandat zapłaciłem!

- On już taki jest. Jak się do czegoś zapali, to koniec świata – przyznaje pani Basia.

Jego firma – Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe „Kaiser” (od czytanego wspak nazwiska właściciela) – funkcjonowała na rynku ok. 20 lat. Zabawki, które szyła z pluszu, miały od 40 do 120 cm wysokości. Ludzie kupowali je na wesela, osiemnastki, dla dzieci. Chłopaki dawali je w prezencie swoim dziewczynom.

- Ile te misie dzieci narobiły, to tylko ja wiem! – mówi nieskromnie pan Józef.

Jego misie, smoki, lwy, zające, krowy i psy podobały się nie tylko w Sarnakach. Józef Resiak woził je też do hurtowni w: Elblągu, Krakowie, Częstochowie i Gdańsku.

Pani Basia w tym szyciu nie uczestniczyła.

- Trochę przy wypychaniu zabawek im pomagałam, ale tylko trochę, bo dzieci wychowywałam – przyznaje.

Pan Józef robi teraz drewniane skrzynie, które własnoręcznie ozdabia, szafki na buty, donice na kwiaty i rzeźbi Mikołaje. W tzw. międzyczasie – kupiwszy uprzednio maszynę do płóz – robił bujaki dla dzieci do lat 2.

- Zrobię skrzynię dziś – jutro mam pieniądze. Bo ja to taki niecierpliwy jestem – przyznaje.

Zaprojektowane przez niego słonie – Feliks i Gacek, pies Eryka, smoki, lwy i misie (nierzadko w spodniach) miały w sobie coś z charakteru pana Józefa. Dziś można je podziwiać już tylko w folderze. „Kaiser” zawiesił działalność. Jednak w domu państwa Resiaków od 2 lat znów są zabawki. Zupełnie inne od pluszowych maskotek z plastikowymi oczami, szytych przez pana Józefa.

Barbara

Teraz przy maszynie do szycia siedzi pani Basia. Sama, bo – jak przyznaje jej mąż, „żona nie chce masówki”. Zabawki, stylizowane na takie, jak były dawniej, szyje na Łuczniku, który kupiła za pieniądze, uszczknięte z domowego budżetu. Maszyny, na jakich szła produkcja w „Kaiserze”, wciąż stoją co prawda w warsztacie Józefa, ale... Pani Basia przyznaje, że nawet nie próbowała do nich siadać.

- To są maszyny dla profesjonalistów. Nie nadążyłabym przy nich obracać oczami – uśmiecha się skromnie.

Krawiectwa uczono kiedyś w szkole rolniczej w Łosicach i w Białej Podlaskiej. Kiedy Basia chciała się na nie dostać, było tylu chętnych, że jej się nie udało.

Swoją przygodę z szyciem zaczęła po śmierci starszego syna, Dawida. Dawid dwukrotnie stawał do walki z nowotworem. Pierwszą bitwę, tę z guzem śledziony, wygrał. Tę drugą, z białaczką – niestety – już nie.

- Zaczęłam szyć, żeby nie zwariować – wyznaje szybciutko, gdy małżonek na chwilę zostawia nas same. - Te anioły, lalki i zabawki, to wszystko z góry, z nieba do mnie przyszło.

Swoją firmę nazwała „Anioły, motyle i róże”. W zielonym logo połączyła je ze sobą. W 2016 r. uszyła anioła dla Ewy Minge, która po wygranej walce z nowotworem krwi założyła fundację „Black Butterflies”. Znana modelka i projektantka sfotografowała się razem z aniołem od pani Basi. Miał tak samo jak Ewa Minge rude, kręcone włosy, wytatuowane na rękach czarne motyle i był ubrany w identyczną jak modelka białą suknię, zakończoną koronką. Ewa Minge z aniołem Ewy Minge podbiły serca internautów.

Od tamtej pory Barbara Resiak uszyła m.in.: baletnice, gąski, kaczorki, królisie-przytulisie, Pipilindę oraz owieczkę w czarnej sukience baletnicy i czarnych, koronkowych kabaretkach i z czerwoną różą w uchu.

Więcej w "Tygodniku Siedleckim" nr 26.

Komentarze (5)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.